Mój charakter jest tak ciężki, że się kłóci z grawitacją.
Szukanie własnej wartości w anonimowych kłótniach,
Podczas gdy życie jest po drugiej stronie okna.
Do kogo się modlisz, do Boga czy księdza?
Jestem ćpunem na endorfinach,
nie narzekam w sumie żyję pełną życia.
I nie jest mi bliżej, tylko dalej do szczęścia.
Życie zawsze chciało więcej ode mnie niż ja od niego.
Nienawidzę ludzi za każde kłamstwo,
które musiałem połknąć, żeby teraz nim rzygać.
Wiem, że ból ma więcej imion niż jedno i musisz go oswoić, kiedy zostajesz sam.
Wciąż chcę pokonać niemoc wobec świata, który łamie mi palce.
Wciąż, co dnia stykasz się z problemami,
Niestety z większością musimy radzić sobie sami.
Ta prosta droga, którą trzeba było przebyć codziennie,
myśląc jak kolejny dzień przeżyć w piekle.
Nie przypominaj więcej, że nas nagli czas,
ja ciągle wracam, choć mówię, że ostatni raz.
Ile powinienem wydać by zostało na marzenia?
Choć czasem im głupio, wciąż chcą być sobą,
a świat ich rani, choć powinien dla nich być nagrodą.
Oddaje miłość bo dobrze wiem ile trzeba mieć siły by wydobyć ją z serc.
Razem tak wiele choć obiektywnie prawie wcale...
Jedno jest pewne prawda czasem kole w oczy,
wszystko co zaczyna się gdzieś musi mieć kres...
Idę na górę bo na dole już byłem.
Lepiej być nieświadomym świata i jego piękna,
niż być świadomym świata i jego skurwysyństwa...
Są ludzie, którzy walczą aby porzucić beton
i ludzie, którzy w betonie skryją ból.
Bezbolesne rozstania znasz je dobrze stąd,
że nawet na palcach może je policzyć ktoś bez rąk.
Chcę by wiele się zmieniło ale nie
naprawiam świata i nie wiem co to miłość.
Jest krucha bo jej bliscy cierpią
ale twarda i obojętna, gdy reszta świata wnerwia.
Serce wkładam w teksty, potem je do serca chowam.
Niektórzy urodzili się w windzie,
reszta wbija po schodach,
większość po trupach...
Sądzić mnie to jak winić prawdę...
Myśmy to robili, kiedy nie było debili,
a nie było chwili, żeby ich nie było.