Zbliża się 10ty a więc znowu rachunki do popłacę.
Jakoś w lipcu wybieram się do Anglii do rodziny, przy okazji odwiedzę Londyn, więc na pewno zrobię jakieś spotkanie. Te wakacje zapowiadają sie ciekawie.
Jest pewna kobieta, którą straciłem przez wiele rzeczy, m.in. wyjazd do Londynu rok temu i swoją głupotę. Zrozumiałem co straciłem, ale przecież i jak zawsze docenia się po stracie. To nie tak do końca, że doceniłem, jak odszedłem, ja po prostu musiałem. Teraz mam co zaoferować, myślę że jestem na tyle "atrakcyjny" (nie pod względem urody) by móc zapewnić jej przyszłość oraz bezpieczeństwo przy moim boku. Staram się, nie jestem nachalny, proponuje Jej spotkania, ale ona nie ma zbytnio czasu a przecież dobrze wiem, że gdyby chciała, to by czas znalazła, tak jak kiedyś. Wiemy o sobie wszystko, tyle przeżyliśmy. Pytanie brzmi czy warto się starać miesiącami, skoro wiem, że wystarczająco ją zranilem? Nic tak nie wzmacnia uczucia, jak kłótnie czy rozstania. Nie odpuszcze dopóki nie powie, że nic z tego nie będzie.