Gdybym się tak wszystkim nie przejmowała, aż nadto, było by mi w życiu o wiele łatwiej. A przynajmniej miała bym teraz dość energii, na to by wybijać sąsiadom dziury w podłodze, własną głową. Skacząc bez opamiętania i wykrzykując całemu światu swoje szczęście! Jednak ku radości okolicznej ludności jestem na tyle wykończona, że zaszaleje robiąc jedynie wesołe, choć flegmatyczne juhu, kubkiem z herbatą i utnę sobie euforyczną drzemkę. Zanim będę musiała wrócić do walki z codziennością i obowiązkami, które dyszą mi złowrogo w kark terminami.
Co kryje się za tym wszystkim? Wizyta u neurologa. Która przyniosła z sobą najwspanialszą z możliwych wiadomości, wracam do sportu!!! Co prawda zanim to nastąpi czekają mnie jeszcze dwie serie zastrzyków, które bolą tak że można sobie zęby połamać. Ponadto czeka mnie jeszcze przejście przez rehabilitację, która zapewne do przyjemnych również nie będzie należeć... Ale, ale, ale! Roznosi mnie z szczęścia, gdy pomyślę że najpóźniej wraz z początkiem nowego roku wrócę do jeździectwa, biegania, wszelakich ćwiczeń, jogi i wspinaczki po górach. Wrócę do życia jakie kocham, bez bólu i ograniczeń!!!