"On wypatrzył dawno ją..." zaśpiewał by w myślach Pankracy gdyby słuchał zjebanych zespołów. Ale nie słuchał. Fajna niunia siedziała na widowni i piła piwo z koleżanką. Mimo hektolitrów alkoholu we krwi ruszył do akcji przysiadając się i zagadując głupio jak to się zwykle robi. Taki rzut monetą. To był jakiś kiepski koncert zespołów miejscowych, zorganizowany przez starą kapelę grind'ową, która miała zagrać na końcu, za niemożliwą sumę dziesięciu złotych. Pankracego nie interesowało co gra, tym bardziej jakieś grind'y. Ale przecież każdy powód jest dobry żeby się zniszczyć.
A wracając do tej niuni, moneta spadła na właściwą stronę. Panna była nieźle wcięta, wcześniej z koleżanką wypiły na dwie jabola (wiedział, bo nastolatki lubiły się chwalić czymś takim). A jak wcięta to i chętna. Tak jak i on.
Podała wcześniej swoją ksywkę, ale jej nie zapamiętał. Słodka, Gorzka, albo jakoś tak. Jak dobrze pójdzie to będzie ją nazywał Pieprzona.
Głupie gadki o niczym, których celem było tylko i wyłącznie doprowadzenie do wymiany śliny. Jeszcze tylko zbycie koleżanki, żeby poszła po piwo. I oczekiwany punkt programu. Paskudny posmak taniego wina, fajek i fast fooda ze zbyt dużą ilością sosu czosnkowego, aż chciało się rzygać. Akurat grał uwielbiany przez gówniarzy zespół. W związku z tymi rzygami.
Koleżanka wróciła. Ciemna jakaś, aluzji nie rozumie? Zaraz sobie poszła, zbyta podłymi tekstami. Chuj z nią!
A potem koniec gry słabego zespołu i wywalanie ludzi z sali. Miał być ten płatny wstęp.
Pankracy chwycił ją za rękę i zaprowadził tam gdzie chowali się kiedyś z kolegami żeby nie płacić za koncert. Taki schowek, koło schodów. Na początku cicho. Głupie dziwki zapaliły światło i sprawdzały wszystkie kąty. Czekanie podczas strojenia. Pankracy słuchał ostrego punka i hard core'a, ale tego co miało grać trudno było nazwać muzyką.
Wzajemne odczuwane oddechu i lekkie podenerwowanie związane z czymś tak nieważnym jak wykrycie ich przez obsługę. Od oddechu do dotyku. Ewolucja w dotyk ust. Tylko cicho. Żeby nie usłyszeli.
Olanie głosów wpuszczanej publiki. Mało jej przyszło. Dzieciaki wolą wydać kasę na jabole, bakę i akodin, żeby się pozamiatać, a potem chwalić innym jak fajnie było.
Zespół zaczął grać. Pankracy by pomyślał że to straszne gówno. Ale teraz myślał inną częścią ciała, co przeszkadzało neuronom poruszać się racjonalnie.
Rytmicznie, jakby do muzyki.
Miała całkiem fajne cycki.
W tle jakiś kawałek pro-choice.
I jej orgazm zagłuszony przez wokalistę. Kwiczał jak świnia.