Nic się nie stało
Przecież dobrze wiesz
Oddałem wszystko, żeby wszystko mieć.
Dlaczego jest jak jest?
Kurwa mać, czemu musi tak być?
Wszystko było tak pięknie. Było idealnie. Podniosłam się. Zaczęłam życ.
I pojawiłeś się. Nagle z nikąd, gdy już nie znaczyłeś dla mnie nic. Mogłam patrzeć na Cb i nie czuć.
Ale gdy się pojawiłeś rozwaliłeś wszystko, na co tak ciężko pracowałam.
Pozwoliłeś byś stal się fundamentem do mojego szczęścia.
I na chuj to wszystko. Dałeś nadzieje, nawet nieświadomie,.
A może to moja wina. Zawsze byłeś ideałem dla mnie. W chuj nieidealnym ideałem, ale moim.
Byłam pewna, że kiedyś pojawisz się. Że będziesz naprawdę. I będzie taki jaki zawsze miałeś być.
Czekałam. Byłam zawsze. Dlaczego to wszystko popsułeś pojawiając się?
To jest aż śmieszne. Zawsze uważałam Cię za kogoś mądrego, poważnego.
Nie jesteś taki. Jesteś zraniony, boli Cię coś, ale się nie przyznasz. Tylko nie rań mnie.
Odejdź. Nie pojawiaj się szybciej niż po 2 miesiącach, gdy już się od Ciebie odzwyczaję, by zapytać co u mnie i zostawić.
Nie oswajaj mnie ze sobą już nigdy jeżeli wiesz, że to nie na zawsze.
Nienawidzę siebie za to, że znowu pozwoliłam byś znaczył dla mnie trochę więcej niż nic.
To boli. W chuj boli, Boli mój mózg. Boli moje ciało.
I nie kocham Cię kurwa wcale, tylko moja dusza smutniejsza, gdy jesteś obojętny.
Ja pierdole.
Chciałabym Ci tyle powiedzieć. Byś był mi bliski. I jest szansa bym się otworzyła.
Bo zawsze znaczyłeś dla mnie troszkę więcej niż nic. Nie wiem na czym to polega,.
Ale Ty nie chcesz. Nie chcesz mnie. Jesteś zraniony. Musisz to przejść sam. Choć zawsze jestem.
Może kiedyś się pojawisz. Może kiedyś...