mój pierwszy imagin :)
{ ask }
{ twitter }
Zimny, listopadowy poranek. Ze snu przebudziły Cię dolegliwości, które sądziłaś, że ustąpiły jakiś czas temu. Spojrzałaś w prawo gdzie na miejscu obok Ciebie spał Justin. Uwielbiałaś na Niego patrzeć gdy spał, sprawiało Ci to niemałe ukojenie. Chciałaś w tej chwili mocno się do Niego przytulić i powrócić do błogiego snu jednak Twoje złe samopoczucie się wzmogło. Wybiegłaś z łóżka jak poparzona prosto do toalety, co zaowocowało tym, że przebudziłaś Justina, który natychmiast zdezorientowany i przestraszony jednocześnie pobiegł od razu za Tobą. Siedziałaś skulona nad toaletą gotowa wypluć wszystko co nieprzyjemne z siebie. Kątem oka spostrzegłaś zbliżającego się Justina, jednak to było ostatnie co mogłaś zauważyć przed tym gdy zemdlałaś.
Obudziłaś się w białym, pustym pomieszczeniu. Po dokładnym rozejrzeniu się zorientowałaś się, że jesteś w miejscu, w którym spędziłaś swoje ostatnie miesiące - byłaś w szpitalu. Nie wiedziałaś co się stało, czułaś się jakbyś doznała tymczasowej amnezji. Wyrywając się ze swoich kotłujących myśli ujrzałaś poprzez uchylone drzwi Justina siedzącego z twarzą schowaną w dłonie, oraz stojącego nad Nim lekarza. Przypadkowo udało Ci się usłyszeć kawałek ich rozmowy
- Jak to jest możliwe? - usłyszałaś załamany głos chłopaka. - Przecież wszystko było już w porządku.
- Też tak sądziliśmy, jednak uprzedzaliśmy Państwa o nielicznych przypadkach kiedy choroba nawracała się w nietypowych momentach i ekspresowo szybko bez możliwości ratunku. - po słowach lekarzach wszystko ułożyło Ci się w całość.
Kilka lat temu dowiedziałaś się, że jesteś chora na raka. Przechodziłaś już kilka chemioterapii, brałaś mnóstwo leków, spędzałaś mnóstwo czasu w szpitalu. Osiem miesięcy temu dowiedziałaś się, że choroba zniknęła więc wszystko odłożyłaś, cieszyłaś się życiem i korzystałaś z każdego dnia jakby miał być tym ostatnim. W tym momencie doszło do Ciebie, że kilkudniowe złe samopoczucie jest powodem nawrotu raka. Słony płyn zaczął spływać po Twoim policzku, a oczy zaczęły Cię strasznie piec. Nie zorientowałaś się nawet kiedy do szali wszedł wysoki szatyn, w którego oczach widniał ogromny smutek i żal.
Dni mijały, a Ty nadal leżałaś w szpitalu. Justin jak zawsze, był przy Tobie noc i dzień nie odchodził na Ciebie na krok. Nie chciałaś, aby cierpiał. Nie chciałaś dłużej pozwalać na to, aby Justin widział jak z dnia na dzień upadasz, jak tracisz siły.
- Na mnie już czas Justin. - ledwo co wychrypiałaś mając w sobie już ostatki sił które trzymały Cię przy życiu.
- Nie mów tak kochanie, wytrwałaś już raz i wygrasz po raz kolejny. - spojrzał na Ciebie wzrokiem, który zawsze sprawiał Ci ukojenie, jednak tym razem było inaczej.
- Nie.. - spojrzałaś na Niego ze szklankami w oczach. - Zegar bije, a poprawy nie ma. Moje ciało z dnia na dzień co raz bardziej traci blask, uciekają ode mnie siły i chęć walki Justin. Mimo, że mój organizm jeszcze walczy, moja dusza już jest daleko. - zauważyłaś jak łzy zaczęły spływać po policzku Justina. Wiedział, że wszystko co mówisz jest prawdą, aczkolwiek nie chciał przyjąć do siebie tej świadomości.
- Nie odstąpię Cię na krok, obiecałem Ci kiedyś, że będę z Tobą do końca - słowa dotrzymam. - głos chłopaka załamywał się coraz bardziej co spowodowało, że całkowicie się rozkleiłaś. Chłopak wstał, położył się delikatnie obok Ciebie i schował swoją twarz w Twojej szyi. Czułaś Jego szybki, zdenerwowany i zarazem przepełniony żalem oddech.
- Żegnam się z życiem Justin, ale wiedz że odchodzę szczęśliwa, ponieważ przez całe życie miałam Ciebie obok. - załkałaś gładząc Go delikatnie dłonią po włosach.
Poczułaś na swojej klatce piersiowej ciepłą substancję. Justin płakał, płakał ponieważ nie mógł Ci pomóc, a świadomość że nie może 'pójść' z Tobą dobijała Go doszczętnie.
Leżeliście tak jeszcze przez dobre trzy godziny. W pewnym momencie poczułaś, że woła Cię sen, wiedziałaś że już się z Niego nie wybudzisz.
- Kocham Cię Justin, zawsze będę z Tobą. - chłopak wiedział, że to koniec. Podniósł swoją twarz schylając się tak, aby mógł mocno naprzeć swoimi drżącymi wargami o Twoje. Pocałował Cię z nutką determinacji i ogromem miłości.
- Niedługo znów będziemy razem, poczekaj na mnie. - uśmiechnął się. W ostatniej chwili ujrzałaś jeszcze Jego piękne oczy, ledwo dosłyszałaś ciche 'kocham Cię' po czym zasnęłaś. Zasnęłaś na zawsze.
* Chłopak mimo, że bardzo się starał nie mógł pogodzić się z Twoim odejściem. Kilka dni po Twojej śmierci popełnił samobójstwo. Wasze rodziny z szacunku do Waszej miłości pochowali Was razem, a na nagrobku pojawił się napis 'Miłość wieczna. Razem od zawsze i po każde horyzonty.'
Połączyła Was prawdziwa miłość, walczyliście do końca - RAZEM.