Ouaoaullal. No niemożliwe - wracam. Przymajmniej tak mi się wydaje.
Zaczynamy czymś typowym dla mnie. Wszyscy wiedzą o co chodzi. Prawda?
Mój blog, miał mieć szczęśliwe zakończenie. Wszystko miało się ułożyć, a 28.06 miał być szczęśliwym finałem, na koniec walnęłabym puentę - jak to nie warto się poddawać itp... Ale cóż, życie tak nie wygląda. Zazwyczaj niewiele rzeczy idzie po naszej myśli i musimy się dostosowywać do napotkanych sytuacji. Tak, więc plan nie wypalił. Czerwiec przeszedł, a ja straciłam chęć pisania.
Jednak mogę z przyjemnością stwierdzić, że zaszły u mnie wielkie zmiany, na lepsze! Wiem jaka jestem, wiem, że mi przejdzie i już niedługo możecie spodziewać się dawki emo-żalów, ale póki drzemie we mnie jeszcze ta pewność siebie, zmysł łowcy i zdobywcy rzeczywiście powiem Wam, że nie warto sie poddawać. Jeżeli dacie sobie szanse - tak jak ja. To wykorzystajcie ją w pełni, nie przeoczcie żadnych szczegółów, które mogłyby Was zaprowadzic do szczęścia, a przedewszytskim - Nie bójcie się! Bo to strach najbardziej paralizuje. Nie zdajemy sobie sprawy ile go w nas jest. Boimy sie pokazać innym siebie. Wstydzimy się. Ale jak można wstydzić się siebie? "Podchodzę i rozmawiam, bo nie bede nikim innym - jestem sobą i albo inni to akceptują, albo nie." Tak naprawdę ludzie, regują dużo lepiej niż nam się to wydaje. Nie wolno się bać. Trzeba dążyc do swoich celów - z pewnością, że znam siebie i wiem na co mnie stać. Ostatnie wydarzenia, a także napotkane osoby , bardzo mnie zmieniły, zapewne nie bezpowrotnie, jednak staram się utrzymać ten stan. Stan gdzie panuje nad tym co robię, bo jestem siebie pewna.
Puenta padła, niemniej - teraz to poczatek, nie koniec.