Włączam fejsa, nagonka na szkołę, że nikomu nie chce się iść, że jest nudno, że każdy potrzebuje dłużsyzch ferii, włączam photobloga- to samo, przychodzę do szkoły- to samo. Jerona, jak ja mam się zmotywować, kiedy wszyscy wokół mają ten sam problem? -,- TAK, JA TEŻ NAJCHĘTNIEJ ZOSTAŁABYM W DOMU.
Pochorowałam się, czyli to, co tygryski lubią najbardziej. Nie ma to jak zapalenie węzłów chłonnych/ŚWINKA (nie, nie miałam nigdy świnki) czy Bóg wie co to jest. Do piątku musze wyzdrowieć, bo naprwadęęę....
Piątek party, sobota robota, sobota party, niedziela robota. Mhm, o tak. Nie wiem jak to przeżyję, to bardzo dobry weekend. O własnie, nie mówiłam chyba, że załapałam się na pracę? <3 Coś pięknego. Mam nadzieję, że nie wylają mnie pierwszego dnia, ryzykownie tak zatrudniać Dziewior.
Zapomniałam o Walentynkach, strasznie fajne uczucie, minęłam się z promocją czerwonych serc i piórek rodem z Night Clubu, dupnych lizaków, sztucznej atmosfery i rekomandacją najlepszych komedii romantycznych. Właściciele kin to muszą kochać Walentynki. A ja osobiście komercją gardzę.
Leczę gardło i śpię w wełnianym szalu. Piję wodę miodem i cytryną, aż do porzygu. Oczekuję najpierw piątku, a potem wakacji .