Siedzi jak zaczarowana przy laptopie i próbuje to wszystko zebrać w całość. Tony myśli biegają po głowie, jedna odbija się od drugiej, tworząc potężny mętlik. Spędziła dzisiaj noc mając go na wyciągnięcie dłoni, wystarczyło wychylić rękę z łóżka, by go dotknąć. Dzieliło ich tak mało, że aż strach. Mogła bez zażenowania go obserwować, słuchać jak oddycha, wpatrywać jak śpi... Oparła się na łokciach i przyglądała mu się bez umiaru. Rozum krzyczał, że ma dać sobie spokój, że to na nic. Nie mogła darować sobie okazji, kiedy bez opamiętania mogła spoglądać na tego, który zajął tej nocy jej podłogę w mieszkaniu. Serce przeraźliwie wrzeszczało... Darło mordę wręcz. Czy wiesz kurwa jak ciężko mieć go tak potwornie blisko i nie móc dotknąć? Zdajesz sobie sprawę, jak to musi boleć? Wiesz, jak silny trzeba mieć rozum, żeby opanował gigantyczne porywy serca? Łzy cicho wysuwały się spod powiek. Chyba zaczyna do niej docierać, że nigdy przenigdy nie będzie należał do niej.
Obok jego spodnie, gdzieś dalej porozrzucane skarpetki, na fotelu koszulka. Wchodzi do łazienki, widzi jego ręczniki, kosmetyki. Upewnia się, że jeszcze tu jest, że nie pojechał, że ciągle trwa ten czas, na który czekała tyle miesięcy, że znowu do niej przyjechał. To nieludzkie, żeby kochać aż tak.
A dzisiaj czeka ją ta sama noc, w której podziwom nie będzie końca.