ojoj....myken tu sam przy stole bo reszta nie ogarnela xD haha
nie no joke nastepna fota z serii melange
To był ciemny, zimny wieczór
Coś wisiało w powietrzu
Rzucone "dobry wieczór" do sąsiada na zapleczu
Powietrze było pełne dziwnych przeczuć
Tych znieczulonych spojrzeń, których dawno nie czuł
Godzina czwarta, czwarty lutego, liczył na farta
I chuj z tego, typ, gdzieś pod apteką dzwoni telefon
I choć do celu niedaleko, dziś to nie ta karma jego, ciuchy od Armaniego
Te typy w garniturach, te ich Barbie w piórach i te ich karki w skórach i koleżanki w furach
Widział jak pod Sheraton wjeżdża na parking fura, znał to auto jak te zakamarki w murach
Podziurawiona architektura, jak z bajki która uśpiła czujność jak Barbituran
Czarny okular, przy tej latarni akurat, skończyć może nawet niezniszczalny o kulach
ref.
Tu w nieodpowiednim miejscu, o nieodpowiednim czasie
Ślepy malarz ciągnie kreskę jakby pędzlem na obrazie
Póki na sztaludze płótna jego twarz ma wiele imion
Nie mam złudzeń, że od jutra rzeka musi dalej płynąć
Obskurna, brudna klatka
Lepka posadzka
Syn, ojciec Bułgar z dziadka, córka i matka
Żółta laurka w rękach pięciolatka, za krótka kurtka, czapka
Drzwi czwórka, schodowka klatka
Ona jest niby gorsza, on robi za alfonsa
Dla osiedlowych żuli liczy się forsa
A droga po kolcach nie ma końca
Czasem jak przez szyby dworca, tylko wpada promień słońca
Opisuje nie osądza, to był jeden z tych dni kiedy odbywają się pogrzeby
Słońce wpadło przez rolety, sącząc światło na tapety
Jutro cała spłata, kredyt, krata z mety na bankiety
On powiedział do niej żeby pracowała dłużej wtedy
W ten dzień wreszcie miała szczęście, oby częściej
Jeszcze jeden, dobrze, nie ściek z drugim poszła gdzieś w cień toalety
Dwóch za dwieście, ruch na mieście, ciemne przejście na śródmieście
A na wjeździe rano jeszcze obrys kredy
ref.
Tu w nieodpowiednim miejscu, o nieodpowiednim czasie
Ślepy malarz ciągnie kreskę jakby pędzlem na obrazie
Póki na sztaludze płótna jego twarz ma wiele imion
Nie mam złudzeń, że od jutra rzeka musi dalej płynąć
On miał garnitur od Versace, wyglądał jak Pierce Brosman
Jak nic głos miał
Dzisiaj Rzym, a jutro Moskwa potem Mińsk, Poznań
Właśnie jej naszyjnik kupił, choć niedawno ją gdzieś poznał
Chciał poczuć dziś jej posmak, wziął telefon snując plany
Co odpowie znów pytany król wybranych, lubił zmiany w kurtyzany uwikłany
Wybrał numer z książki danych, żona odebrała mówiąc, że kurier z przeprosinami właśnie przyniósł tulipany
Była piękna i samotna jak blad fortepianu
Postawiła w róg dywanu wazon pełen tulipanów
Nieświadoma dokąd niesie prąd szarego oceanu
Tu gdzie kwiaty są z hebanu, a owoce są z metalu
Drzewa rosną bez konarów, a miłość ma formę żalu
Od Meksyku do Nepalu, czas zależy od zegarów
Oddanych jest może paru, siano albo szkło ekranu
Odebrała ten telefon nalewając wodę z kranu
ref.
Tu w nieodpowiednim miejscu, o nieodpowiednim czasie
Ślepy malarz ciągnie kreskę jakby pędzlem na obrazie
Póki na sztaludze płótna jego twarz ma wiele imion
Nie mam złudzeń, że od jutra rzeka musi dalej płynąć