Odprowadziłam ich do auta.
- Może mnie nie być do godziny. Mam konia z którym muszę popracować sama w terenie. - Charlesowi nie podobał się ten pomysł. Podszedł do mnie.
- Z daleka od wody. - szepnął tuż przy moich ustach. Prychnęłam i pocałowałam go lekko. Pomachałam Mii i patrzyłam jak odjeżdżają. Wróciłam do stajni, a tam zajęłam się bardzo wysokim gniadym ogeiem. Jest to koń po wyścigach, właściwie jest w trakcie, ale mam go uspokoić. Tzn. Mam mu pokazać, że życie nie składa się tylko z wyścigów. Założyłam rajdowe siodło na niego i ogłowię z wielokrążkiem. Nie chcę się z nim szarpać. Wyszedł nabuzowany i nie próbował mi nic zrobić, ale szedł bokiem praktycznie kłusując.
- Secret? - zjawił się przede mną Travis.
- Muszę w końcu go wziąść na łąki. - trener wiedział jaki jest ten koń.
- Weź ze sobą telefon. - wyciągnęłam go z kieszeni. Podsadził mnie i szybko odskoczył, bo koń już się rwał.
- Heeej.. spokojnie. - zaczęłam szeptać spokojnie.
- Uważaj na siebie Clara. Jak nie wrócisz do godziny to wyruszam na poszukiwania. - skinęłam i lekko go ścisnęłam, a on już chciał wystrzelić.
- To będzie ciężki teren. - Poprawiłam kask i rękawiczki, a gdy się trochę rozluźnił to zakłusowałam na ścieżce. Była kręta więc ograniczała jego wyrywanie się. Jak wyjechałam na dużą prawie 20 km łąkę to zaczęły się dęby, barany i wszystko co możliwe. Oczywiście spadłam, ale nie puściłam wodzy. Prawie mnie stratował, ale zwinęłam się w kulkę, ciągle trzymając za wodzę. Cała drżałam. Nie bałam się, ale jednak spowodował u mnie obawy. Wsiadłam znów. Muszę pozwolić mu się wyszaleć. Puściłam go. Ryszył tak potężnymi susami, że by mnie wiatr zrzucił, gdybym się dwiema rękami nie trzymała grzywy. Pędził niemożliwie szybko. Nigdy nie jechałam TAKIM cwałem... w końcu ten koń jest jednym z najlepszych w europie, a nawet na świecie. Ma 7 lat, a ja mam mu dać trochę swobody i szczęścia. Jak?! Ogier pędził i pędził, a ja wiedziałam, że nie mam nad nim kontroli. Widząc koniec łąki skręciłam go, tak żeby w drugą stronę teraz pędził. Powtórzyłam to 4 razy. Dyszałam przeraźliwie głośno i jęczałam z każdym oddechem. Płuca mnie strasznie paliły, a mięśnie drżały. Koń zaczął się męczyć. Przy ostatniej prostej opierałam się całym ciałem o jego szyję. Masakra! Żaden koń jeszcze mnie do takiego stanu nie doprowadził. Jak przeszedł do stępa to się zsunęłam z niego. Oczywiście nie puściłam go, ale pozwoliłam sobie chwilę poleżeć na trawie. Musiałam się trochę uspokoić. Po jakiś 15 minutach wstałam jęcząc. Wsiadanie graniczyło z cudem, ale podprowadziłam ogiera pod duży pień drzewa. Bardzo dużo wysiłku kosztowało mi posadzenie się w siodle. Ogier był cały zalany potem i pianą. Oddech mu wrócił do normalności, podobnie jak mój. Jednak cały czas drżałam i byłam totalnie wykończona. Wjechałam na ścieżkę do stajni. Ściągnęłam kask i przewiesiłam sobie przez rękę. Na szczęście ja się mocno nie pocę, a wiatr spowodował, że było mi wręcz zimno. Poprawiłam kucyka i przełknęłam ślinę.
- Clara! - Travis biegł w moją stronę. Opadałam z sił. Totalnie. Chwycił konia, a za chwilę pojawił się Charles.
- Chryste Panie. - patrzył na konia.
- Wykończył Cię, co? - zapytał trener. Skinęłam, bo tylko na to miałam siłę.
- Hę? - Charles stanął przy moim boku i pomógł mi zejść. Moje nogi drżały i nie utrzymałabym się, gdyby mnie nie przytrzymał.
- Secret... - chłopak mu przerwał.
- To jest Secret? - był w szoku.
- Noo.. ten koń jest porąbany. Właściciele oddali go Clarze, żeby pokazała mu, że istnieje coś oprócz wyścigów...
- Leczyłam konie z różnych paranoi, ale to jest chyba najgorszy przypadek. Przejechałam 5 razy łąkę 20 km pełnym cwałem. Nie miałam nad nim żadnej kontroli. On biegł, aż nie starczyło mu sił. - mówiłam szeptem. Czułam się załamana. Naprawdę. Charles mnie przytulił od tyłu. - Jutro znów spróbuję. - chłopak cofnął się trochę.
- Dlaczego jesteś cała z trawy i z ziemi? - jego głos był nerwowy. Travis zmarszczył brwi.
- Zrzucił mnie raz. - Charels zassał powietrze.
- W terenie?!
- Nic mi nie jest. Poprostu stanął takiego dęba, że jakbym się nie zsunęła to byśmy się przewrócili do tyłu. A drugi raz po tym szaleńczym biegu sama się zsunęłam. Brakło mi sił. - zaczął mnie oglądać. - Nic mi nie jest Charles. - chciałam go uspokoić trochę. Travis wziął konia, a do nas dołączyła Mia.
- Clara. Co to za koń stoi na końcu w ostatnim boksie? Taki szaro-siwy? - uśmiechnęłam się.
- To Golden Pleasure. Córka Bishofa. - Wzięłam Charlesa za rękę i poprowadziłam go w tamtą stronę. Byłam naprawdę zmęczona. Wysoka szpakowata 3,5 letnia klacz zarżała widząc nas.
- Piękna. - chłopak wyciągnął dłoń w jej stronę. Wtuliła swoje chrapy.
- Goldi! Bo będę zazdrosna! - burknęłam. Roześmiali się. - Wezmę ją na chwilę na ujeżdżalnie. Travis chce, żebym już na nia wsiadała, ale nie mam na nic czasu. - Otworzyłam boks.
- Nie zakładasz jej kantara? - zapytała blondwłosa dziewczynka. Uśmiechnęłam się i pociągłam ich na ujeżdżalnie. Koń do nas dokłusował i co chwilę mnie trącał pyskiem. Śmiali się ze mnie.
- Młoda... Nie przesadzaj. - klacz prychnęła za mną. Otwarłam przed nią bramkę do ujeżdżalni. Z gracją wkłusowała do środka. Travis przyszedł wyszczerzony.
- Znów będziesz się popisywać? - zapytał. Puściłam im oczko.