photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 12 LISTOPADA 2014

- Nie! Clara! - uhh Charles biegł w moją stronę. Jęknęłam i się lekko podniosłam. Gdy kucnął obok mnie, to pomógł mi usiaść.
- Nic mi nie jest. - wychrypiałam. Zaczęłam sprawdzać swój stan. Nie było tak źle. - Chyba gorzej to wyglądało, niż ja czuję. - plecy mnie bolały. W zasadzie dość mocno, ale spodziewałam się gorszego bólu. Rozejrzałam się. Black stał w rogu drżąc, a Venessa opierała się o płot z drugiej strony i trzymała rękę na ustach. Ignorując właściciela stajni i Charlesa ruszyłam w jej stronę. - Ty rozpieszczona dziwko! - chciałam się na nią rzucić, ale przede mną pojawił się brat Mii i mnie chwycił w żelazny uścisk. - Co ty sobie myślisz?! Nie jesteś pieprzoną królową świata!
- Ten koń jest niebezpieczny! Nie będę trzymać własnego konia w stajni z takim diabłem! - zaczęłam się wyrywać, żeby do niej się dostać. - A ty jesteś nienormalna! Jak chcesz się zabić to skocz z mostu, a nie narażaj innych!
- Dość! - krzyknął właściciel stajni. - Obie się macie uspokoić. - zaczęłam zwalniać oddech, pozwalając, żeby Charles mnie trzymał. Przybiegła do nas Mia, a mój groźny wyraz twarzy znikł. - To co zrobiłaś Venesso jest niewybaczalne! Nikt się nie wtrąca w twoje trenigi które wszystkich stawiają w trudnej sytuacji! Nasza stajnia jest po to, żeby pomagać koniom, a tymczasem ty robisz ze swoim koniem to co właściciele na przykład Blacki'ego! To jest straszne! Albo przestaniesz się wtrącać w pracę Clary, albo znikasz z naszej stajni. - teraz byłam w szoku. Josh stanął po mojej stronie... Venessa zaczęła płakać, a potem uciekła z ujeżdżalni krzycząc, że jesteśmy nienormalni. Odetchnęłam, orientując się, że cały czas trzymałam swoje dłonie na rękach Charlesa trzymającego mnie za talię. Speszona cofnęłam palce, a on mnie puścił.
- Wybaczcie. Nie chciałam tak wybuchnąć. - Mia do mnie podeszła i mnie przytuliła.
- Nic Ci nie jest? Słyszałam jak Charles krzyczy. - popatrzyłam się na chłopaka, który miał dziwny wyraz twarzy. Wyglądał jakby był smutny, zły i jednocześnie czuł ulgę. Uśmiechnęłam się do niego. 
- Nic kochanie. Zapytaj teraz brata o nasze jutrzejsze plany dobrze? I opuśćcię ujeżdżalnie. - pocałowałam ją w czoło.
- Co zamierzasz robić? - wtrącił Charles pospiesznie. Wywróciłam oczami.
- Muszę naprawić to co zepsułam. - uniósł brwi i już coś chciał powiedzieć, ale mu przerwałam. - Nie mogę tak zakończyć pracy, a nic mi nie jest więc to mnie nie zniechęca. - westchnął zrezygnowany.
- Dobra. - burknął pod nosem i wyprowadził chichoczącą Mię. Jak zostawili mnie znów samą z Blackiem to pozwoliłam sobie się osunąć na ziemię do pozycji siedzącej. Zaczęłam cicho nucić i nie robiłam nic więcej. Chciałam, żeby kary ogier zrozumiał, że całą swoją uwagę zwracam na nim. Zamknęłam oczy i odchyliłam się do tyłu ignorując ból. Po dłuższej chwili poczułam oddech konia na sobie. Podniosłam powieki. Kary koń stał dosłownie nade mną i patrzył się zaciekawiony. Uśmiechnęłam się szczerze i powoli wstałam. Zachwiałam się i bym upadła gdyby nie jego szyja. Wstrzymałam oddech, ale on nie uciekł, ani nie zaatakował. Czułam jak zbierają się pod moimi powiekami łzy radości.
- Mój maleńki. - Chwyciłam go za grzywę i pociągnęłam za sobą. Szedł grzecznie za mną, a za ujeżdżalnią dalej podążał tam gdzie ja. Wprowadziłam go do boksu i nagrodziłam marchewkami. Podszedł do mnie Charles i Mia.
- Zgodził się! - rzuciła się na mnie, a ja jęknęłam z powodu pleców.
- Mia! - zganił ją brat. Od razu się ode mnie odsunęła.
- Już w porządku. - chwyciłam ją za rękę. - To co? Jutro uczymy się razem? - skinęła, a ja popatrzyłam się na Charlesa. Znów był zakłopotany.
- Idę dać naszej piątce marchewki na porzegnanie... - przerwała. - mogę dać też Boshofo'wi?
- Pewnie. - pobiegła do siodlarni. - za nim coś powiesz, chcę Ci podziękować. - uniósł brwi. - No wiesz.. gdyby nie ty, to pewnie Venessa teraz kąpała się w swojej krwi. - roześmiał się.
- Wy kobiety, jesteście takie agresywne. - prychnęłam.
- No i wracając do Mii. To dziecko jest cudowne, ja bardzo lubię spędzać z nią czas i nie myśl, że czegoś za to oczekuję, rozumiemy się? - pokręcił głową niedowierzanie.
- Przecież muszę Ci się za to jakoś odwdzięczyć. - uśmiechnęłam się.
- Nie masz u mnie żadnego długu. Robię to z przyjemności. Naprawdę. - zaczął chyba w końcu odpuszczać. Mia do nas wróciła.
- Bishof mnie całą obślinił, bo mu długo nie dawałam marchewki i prychnął całą mnie obsmarkując - powiedziała obrażona, a ja się roześmiałam cicho. Odprowadziłam ich do parkingu.
- Do jutra.
- Narazie. - Charles się pięknie do mnie uśmiechnął.
- Paa!! - pomachała mi Mia i po paru sekundach zniknęli za wyjazdem ze stajni.

Komentarze

blackstones kiedy nowy wpis?
19/11/2014 10:26:40

Informacje o myhorsestory


Inni zdjęcia: Coś na szybko pamietnikpotwora1440 akcentovaPlan Lotu bluebird11Zejście to pętli. ezekh114IMVU UPDATE *The Rasmus* vibes xavekittyx . nusia393... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24