Cześć. Z góry przepraszam za zdjęcie słabej jakości, ale na obecną chwilę nie posiadam innych. W końcu zrozumiałam, że zgubiłam się w tym pędzie życia dorosłego. Dlaczego piszę, że w końcu? Dlatego, że w niedzielę po ostrych słowach w moją stronę od bliskiej osoby coś we mnie pękło. Postanowiłam zwolnić, a w sumie to stanąć w miejscu i zrobić coś tylko dla siebie. Stwierdziłam, że powinnam zacząć myśleć o sobie, ponieważ nikt nie myśli o mnie. Cóż... W niedzielę mój przemęczony do granic organizm się zbuntował i dał mi do zrozumienia, że już dłużej nie da rady żyć w takim trybie jak dotychczas. Po tym jak najbliższe mi osoby zaczęły wycierać o mnie swoje frustrację i brudy... W pewnym momencie Ja zaczęłam reagować na wszystko agresją i złością. Dzieję się to wtedy, kiedy nie dajemy naszemu organizmowi przez dłuższy czas odreagować nagromadzonego w nas stresu... Ja postanowiłam zamknąć się w swoim pokoju i po prostu mieć w dupie wszystko. Od dwóch dni można powiedzieć jestem odcięta prawie całkowicie od świata... Od dwóch dni czuję, że w końcu żyję. Odpoczywam, uczę się, idę na basen, ćwiczę. Nikt mnie nie obraża, nie krzyczy na mnie i nie wylewa swoich brudów na mnie... Kurwa, z jakiej racji ktoś ma mnie obrażać? W ostatnim czasie nic nie zrobiłam dla siebie, a już tym bardziej nikt z bliskich osób nie zrobił nic dla mnie. Nie mówię tu o prezentach, ale o spacerze, szczerej rozmowie lub wyjściu na kawę. Tego tak dawno nie było... Potrzebowałam tego od dawna, żeby się wyciszyć. Uwielbiam ciszę i poznaję ją na nowo. Zaczynam w końcu słyszeć swoje myśli, a nie ciągły hałas... Kurwa, przecież jestem tylko człowiekiem. Ma prawo mnie coś boleć, mam uczucia, mam też swoje widzi mi się. Zasługuję, żeby mieć trochę czasu w ciągu dnia wyłącznie dla siebie... Widocznie, mogłam już tak wcześniej postąpić. Jedyne co zrozumiałam w niedzielę... To, że nigdy więcej nie pozwolę siebie obrazić, zadbam o siebie wewnętrznie i zewnętrznie zresztą też. Mogę też śmiało powiedzieć, że była to lekcja, z której wychodzę z doświadczeniem i nauczką na przyszłość. Cieszę się, że mogłam w końcu po tylu latach otworzyć się i wykrzyczeć. W ten sposób rozwaliłam skorupę złości, zawiści i frustracji, którą budowałam przez lata. Dlatego wychodzę z lekcją, żeby w każdym dniu już do końca swojego życia dawać sobie minimum 30 minut relaksu dziennie... Jak jest z tym u Was? :-)