Od jakiegoś czasu próbuję oszukać swoje serce. Może tego nie widzisz, ale cholernie cierpię i umieram od środka.
Moja dusza i serce kończą powoli swój żywot i zamieniają się w lodowaty głaz. Na początku moje serce było pełne miłości, ciepła, na nowo zaczęło wierzyć, że nikt już więcej nie da mu powodu do smutku. Jak bardzo można się pomylić i pokochać swój ideał, który później zamienia się w kogoś zupełnie obcego. Przecież nie takiego Cię pokochałam... Widocznie pokochałam kogoś, kto nigdy tak naprawdę nie istniał. Na nowo płaczę, cierpię i umieram. Nie potrafię już powstrzymać łez, które lecą bezwiednie. Nie wiesz jak bardzo mnie ranisz, ale człowiek zaczyna to rozumieć dopiero jak straci. Może nawet nie zauważysz, że mnie już nie będzie. Od kilku miesięcy czuję się intruzem w Twoim życiu. Ciągle zastanawiam się do czego jestem Ci jeszcze potrzebna. Jak zawsze stwierdzisz, że mnie kochasz. Tylko zastanów się, że osoba, która kocha nie krzywdzi ukochanej osoby... Przecież dałam Ci swój czas, miłość, wierność i całą siebie. Dla Ciebie jest to widocznie za mało, ale może zauważy to ktoś inny... Może nie jesteśmy sobie przeznaczeni. Przecież mamy inne priorytety na życie... Widać człowiek myśli, że jeśli już coś zdobył nie musi już później o to dbać. Ostatnio nawet słono płacę za swoją łatwowierność. Widać może już najwyższy czas zabrać Ci klucz do serca, które jest już mocno wyłatane i na nowo zaczyna krwawić...
Jestem jeszcze zakochana resztkami bezsensownej miłości i jest mi tak cholernie smutno teraz, że chcę to komuś powiedzieć. To musi być ktoś zupełnie obcy, kto nie może mnie zranić.
Janusz Leon Wiśniewski