sama już nie wiem, czego chcę, czego pragnę, nienawidzę albo o czym marzę. podobno marzeń nie można
się pozbyć, chowamy je w sobie tak samo jak chowamy stare rzeczy na strychu. a ja nie umiem nawet
przypomnieć sobie jakie miałam marzenia, pięć, dziesięć lat temu. nie umiem przypomnieć nawet tych sprzed
dwóch tygodni. o czym marzę teraz? o spokoju? szczęściu? miłośći? i innych pierdołach? to są banały.
a ja nie chcę marzyć tylko o banalnych rzeczach, które tak naprawdę dotyczą każdego człowieka.
chciałabym marzyć o niebieskich migdałach, o pastelowych chmurach o smaku waty cukrowej, o toffi w skorupce
z posmakiem wanilli, o lekkiej goryczy świeżo parzonej kawy nad ranem, o błękitnym niebie w samo południe,
chciałabym marzyć o tym wszystkim co wydaje się być tak realnym, a jednak tak ograniczonym.
brak czasu mnie ogranicza. powoli odbiera nawet czas na marzenia.
rozkoszuje się filiżanką gorącej kawy z mlekiem i milką o smaku toffi. moja garstka nieba w zwykły, szary dzień.
'i nadzieję mam, że spotkam Cie w tym pasjansie chwil..'