Starałam się jak najbardziej mogłam. Na początku nie wychodziło mi nic, ale potem już coś sklepałam i wyszła kolejna część! :)
Tak się cieszę, że udało mi się coś napisać. Czuję się spełniona.
Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Miłego czytania!
28.
Oczami Simona
- Jesteś pewien, że się uda? - zapytał Victor, kiedy powiedziałem mu o moim planie.
- Musi się udać. - syknąłem. - Nie ma innej opcji, okej?
- Dobra, dobra. - mruknął. - Teraz tylko musimy znaleźć kogoś, kto nadaje się do takich zadań.
Godzinę później jechaliśmy samochodem do wyznaczonego miejsca. Nerwowo zaciskałem palce na kierownicy, kiedy zadzwonił mój telefon.
- Udało się? - zapytałem z nieskrywana nadzieją.
- Jest problem. Ona ma dwóch ochroniarzy. - To był Paul i był zdenerwowany.
- Kurwa. - krzyknąłem. - Zaraz do was oddzwonię. - rozłączyłem się i wybrałem drugi numer. - Cam? Możesz iść do szpitala? Weź jakąś torbę i wypchaj ją jakimiś szmatami czy czymś. Wyglądaj podejrzanie, okej?
- Pewnie! - zgodziła się od razu. - Coś jeszcze?
- Musisz za wszelką cenę wyciągnąć ochroniarzy z dala od pokoju Isabel.
- Nie ma sprawy. - rozłączyła się. Zadzwoniłem do Paula i powiedziałem, żeby był czujny, że jeszcze nie wszystko stracone.
- Cam? - zapytał z ironią Victor.
- Daj spokój. - syknąłem.
Po godzinie dojechaliśmy na miejsce, a ja wciąż nie miałem wiadomości od Paula. Siedziałem w samochodzie i nerwowo bawiłem się papierosem.
- Będzie dobrze, stary. - Victor starał się podnieść mnie na duchu, na co Alec się roześmiał.
- Nasze plany zawsze się udają. - Alec poklepał mnie po ramieniu. - Zaraz tu będą.
- Nie dostałem żadnej wiadomości. - walnąłem pięścią w kierownicę. - To nie mogło się nie udać. To jest tak banalnie proste. Zabieramy Izzy ze szpitala, jedziemy na lotnisko i lecimy do Londynu. Tam spotykamy się z McCanami i resztę już jakoś zorganizujemy. Żeby Isabel mogła normalnie żyć, musi opuścić te miejsce. Co jest w tym takiego trudnego?
- Nadal nie rozumiem, dlaczego musimy lecieć razem z nią. - mruknął Alec.
- Bo jeszcze sobie wszystkiego nie przypomniała, debilu. Ktoś musi przy niej być i jej pilnować.
- Okej, spokojnie. - uniósł ręce w geście poddania i w tym samym czasie obok nas zatrzymał się biały bus.
Wyszliśmy z naszej audi i otworzyliśmy drzwi busa. Izzy cała się trzęsła, ale zeskoczyła na ziemię i, kiedy mnie ujrzała, znieruchomiała zaskoczona.
- Ruszaj się, mała. - mruknąłem zachęcająco, a ona rzuciła się w moje ramiona. Pocałowała mnie. Wziąłem ją na ręce i wsadziłem do auta. Po chwili usiadłem obok niej.
- Dokąd jedziemy? - zapytała.
- Do raju, mała. - pocałowałem ją w czoło. - Do raju.
Przytuliła się do mojej piersi i głośno wciągnęła powietrze.
- Nie wiedziałam, że mogę tak za tobą tęsknić. - objąłem ją ramieniem. - Było ciężko.
- Wiem. Nie mogłem spać. Zastanawiałem się, co zrobić, żeby mieć cię przy sobie. - pogłaskałem ją po plecach.
- Widzę, że wymyśliłeś ciekawy plan. - spojrzała mi w oczy i nie po raz pierwszy widziałem w nich całkowite zaufanie.
- Za godzinę mamy lot do Londynu. - uśmiechnąłem się.
- Co-o? - odsunęła się ode mnie.
- Izzy, ja.. - debilu, przecież ona może tego nie chcieć. - Musiałem coś wymyślić, bo...
- Londyn! - pisnęła i pocałowała mnie. - Kocham cię! - mruknęła. Zaskoczyła mnie tym.
- Ja ciebie też. - i odpowiedziałem jej całkiem szczerze.
Inni zdjęcia: 1407 akcentovaAktualne zdjęcie dawstemoja śliczna patkigdmoja kicia patkigdja patkigdja patkigd:) dorcia2700Dzień kobiet szarooka9325... thevengefulone... thevengefulone