Wydawało mu się, że przeżył wiele, że będąc Nikim zbudował siebie - jakże naiwne było jego przeświadczenie.
Nie wiedział nic, nie umiał i nie rozumiał, był ślepcem.
Wiedział jedynie, co znaczy nie być, dlatego teraz na nowo chciał stawać się, aby móc być. Nie negował swojego wcześniejszego rozszczepienia, bo to właśnie ono pozwoliło mu wejść w nowy wymiar, na drogę, na końcu, której jest cel.
Nie myślał już o przeszłości, ani o przyszłości, zapragnął zagłębić się w teraźniejszosć.
Dostrzegł, że wyjście poza siebie nie pozwalało mu brać, ale co gorsza nie pozwalało mu dawać.
Uciekając przed Egoizmem, nieopatrzenie wpadł w jego sidła, które odebrały mu zdolność oddechu.
- Jestem Nikt. Nikt jestem -
powtarzał, ale nie z roztkliwniem nad samym sobą, nie z jakimś żalem, osłabieniem, ale z dumą. To imię miało być przypomnieniem, miało być ostrzeżeniem, dlatego nie wyzbył się go.
Ostatniej nocy rozpoczęło się jego katharsis
.
Postanowił wznowić silniej akt stworzenia siebie. Nie resetuje siebie, tylko kontynuuje swoje narodziny. W ciszy.
obraz Beksiński