Zaczynam się już irytować! Ten wpis miał już pięć początków i za każdym razem wracałam do punktu wyjścia. Jestem tutaj, bo zwyczajnie mi tego brakuje, ale nie pisałam tak dawno, że nawet nie umiem zacząć. Zaczynam znowu, znowu i znowu. Być może ten wpis wcale nie dojdzie do końca i nie ujrzy światła dziennego...
Kiedyś pisałam mając jakiegoś grono odbiorców - małe, bo małe, ale ktoś tu był. Dzisiaj pisze w sumie dla siebie samej. Nie liczę na to, że ktoś kto przeczyta, a i ten wpis myślę, że nie będzie miał jakiegoś konkretnego tematu. Zawsze mówiłam, że to miejsce było dla mnie swojego rodzaju pamiętnikiem. Publicznym, bo publicznym , ale pamiętnikiem. Myślę, że jestem osobą, która ma w sobie zbyt dużo emocji, by je tak po prostu komuś przekazać, a i natura moja nigdy nie była zbyt... Jakby to określić...wylewna? Mówiłam - oszczędnie, pisałam za to rozlegle, myślałam jeszcze szerzej. I to było fajne. Zawsze można było kliknąć "zaloguj" i pisać, pisać, pisać. Podobało mi się to. Dlatego też tu wracam.
Lubię ubierać emocje w słowa, myśli przelewać na papier albo tak jak tu - na ekran. Ostatnio mam ich w sobie tyle, że chyba będę musiała zaglądać częściej. Na ten moment jednak kończę, bo czuje, że zaczynam się gubić.
Macham do Was jak Messi na zdjęciu i życzę miłego dnia!