otwieram oczy i widzę tylko zdjęcie
tam wyżej.
przypadkiem.
mimochodem.
niechcący.
moje zmęczone powieki szukają odpoczynku
byle tylko dziś znów było tak, jak dobrze że są ucieczki
niedługo.
warto iść.
gdzieś pomiędzy naszymi uśmiechami
naszymi oddechami
czekam.
bliżej. co raz bliżej.
a swoją drogą czas odnowić moją ścianę. przykleić jeszcze raz plakaty. i zdjęcia. a kilka z nich zdjąć, konkretnie dwa. już na zawsze, bo przeszłość atakuje każdego wieczora i ranka. to już nie wróci i ten fakt boli chyba zbyt mocno.
tymczasem próbuję nie płakać, ale jest dość ciężko.
uśmiech na usta przywołuje jedynie myśl o piątym dniu czerwca.
alibi w słuchawkach.
nie widzę. nie słyszę. nie chcę.