nie potrafię dziś nic powiedzieć, bo nie znam odpowiedzi na to jedno, krótkie, ale najtrudniejsze pytanie "dlaczego?". zadaję je sobie codziennie, kiedy wychodzę z domu, kiedy przechodzę obok Jego bloku, obok miejsca, w którym umierał, spoglądam na jego okna i nie potrafię powstrzymać płaczu.. ile to już czasu minęło, a wspomnienia wciąż żywe..
uciekam znów do złych nawyków. dzięki temu ogarnia mnie znieczulica na pewien czas, nie czuję nic, nic do mnie nie dociera, jestem, ale nie żyję tak naprawdę. nie czuję nawet łez spływających po moich policzkach.
gorzej, kiedy to przestaje już działać.
to jeden z najgorszych bóli, który nie daje normalnie funkcjonować. myśleć. spać. mówić. istnieć. podczas tych dni odczuwam swoją beznadziejność podwójnie.
niech ktoś mnie przytuli. proszę tak bardzo.
teraz widzę światło na samym dole drogi
i wiem, że jest coś jeszcze.
bo jeśli mam żyć albo umrzeć - wiem, że nic nie będzie łatwe.
obok bram nieba i piekła
stoję na pustej ziemi,
bo nie ma teraz miejsca, w które mogę uciec.
i to zbiera swoje żniwo,
nosi je na mojej duszy.
wiem, że musi być coś innego,
obok bramy nieba
obok bram nieba i piekła.