No tak, bo wszędzie już widać tą jesień. Moja namniej ulubiona pora roku, no ale co zrobić.

Odechciewa mi się tego fbl powoli. Najzywyczajniej w świecie nie mam o czym pisać. Dobijam sama siebie. Staram się ogarnąć, ale z każdym dniem co raz gorzej mi to wychodzi. Szkoła, znajomi, ja sama.. Ale przynajmniej niektóre sprawy udało mi się poukładać ostatnio. Takie, który nie dawały mi spokoju już sporo czasu niestety. Odpuszczam sobie z tym wszystkim :). Skapnęłam sie, że w tych tematach nie jestem dobra, więc dam wszystkiemu samemu się toczyć. Muszę zająć się czymś o wiele ważniejszym. I zarazem ta samo trudnym dla mnie...

Jeżeli jutro nie umrę w szkole to będę na prawdę szczęśliwa. Pierwsze cztery lekcje to jakaś masakra i wgl nie mam określenia na to. NIE MAM SIŁY SIĘ UCZYĆ. Choć dziś np. pierwszy raz chyba w swoim życiu skumałam jakże trudny temat ze znienawidzonej przeze mnie chemii. Normalnie rewelka. I też stwierdziłam, że jednak śmiechowa jest nasza babeczka od chemii foto. Jej zajebista wredność i sukowatość jest śmiechowa. Bywa. Dzisiaj wgl śmiechowy dzień w szkole. Nowa wychowawczyni - the best. Jej tempo przy wykonywanych na tablicy przykładach jest nieziemskie i nie do skumania, no ale coś tam przynajmniej mnie do robienia czegokolwiek na tej matmie jednak zachęciła. Nie to co nasza kochana pani wcześniejsza.

Dziś też po chyba tygodniu nie sprzątania w pokoju stwierdziłam chyba, że taki burdel to już chyba u mamki mi nie przejdzie. Zaczęłam więc sprzątać i o dziwo nawet mi to wyszło, aż nie straciłam wszelkich możliwych chęci przy czynności takiej jak mycie podłogi. Tak więc dałam sobie spokój a resztą zajęla się dobroduszna mamuśka. No trudno.

Zbyt często ostatnio się mylę, robię głupie rzeczy i nie rozumiem samej siebie... No ale jestem tylko człowiekiem, czyż nie?