Dom dzienny, dom nocny uświadomił mi, że człowiek połowę swojego życia przeżywa w ciemności. Nie tak dobre jest jednak przeżywanie jej zbyt świadomie. Patrzenie w ciemność może wzbudzić histeryczny lęk. Choć teraz, gdy jestem starszy, nocą pokój nie wydaje mi sie zbyt ciemny. Nie ma już niedosięgłych otchłani w pełnych zła, mrocznych kątach. Mimo to, niejednej nocy przeżywam prawdziwą traumę. Nie przez ciemność, lecz przez wyobraźnię. Dzisiejsza, tak jak wczorajsza i przedwczorajsza, była jedną z tych męczących. Jak to wygląda? Wchodzę do łóżka jakby było łódką, którą wypływam na głębokie wody. Nie śpię, czuwam, cały czas. Bo jak tu spać, gdy morze takie ciemne i niezmierzone? Oczy mam niedomknięte, wzrok zawieszony na szafce, a jestem już w mieście, płacę rachunki, jadę pociągiem, stoję na przejściu dla pieszych, idę do parku. Spotykam znajomych, prowadzę z nimi wspaniałe dialogi, wygłupiam się i kłócę. Dziś zaczęło się od odwiedzin Jehowych: "-Dzień dobry, zapraszam na wykład Jak przeżyć koniec świata. Szczegóły znajdzie pan na ulotce. -Dziękuję. -Do widzenia. -Do widzenia." Raz zapytał mnie ktoś w nocy o to jakie jest moje życie łóżkowe. Oznajmiłem z aktorskim uśmiechem pełnym satysfakcji, że jest ono niezwykle brzemienne. Bo w istocie, takie właśnie jest! Wiercąc się nieustannie, przybierając pozycję knx314, na dusiciela anakond (poduszka miażdżona w uścisku rąk, nogi zakleszczone śmiertelnie wokół kołdry), przeżywam niezwykłe przygody. Nie wychodzę na balkon tylko po to, żeby po raz kolejny napomnieć tatę o paleniu papierosów. Wychodzę tam także po to, żeby ujrzeć na niebie enigmatyczne, czarne pismo w nieznanym języku, a potem patrzeć jak przerażające monstra obficie mordują moich bliskich na różne sposoby, w różnej kolejności, w różnych miejscach, dozując różne dawki cierpienia . Za chwilę wszystko mija, pokój wydaje się dość jasny. Zmieniam pozycję, klnę na siebie, że znowu nie śpię, mam ochotę się upić i po upalnym popołudniu wchodzę do łazienki, by wziąć kąpiel, a ona okazuje się cudownie wielka, ekskluzywna i piękna, z perłową wanną na środku wypełnioną Malibu. Życie nocne ma swoje dobre i złe strony. Tam często spełniają się moje marzenia. Nocą jestem genialnym artystą wielbionym przez tłumy, śmiałym i zabójczo inteligentnym. Dziś wstałem znów rozczochrany, z oczami sinymi i twarzą spuchniętą jakbym rzeczywiście zgarnął siekierą. W ilu miejscach byłem? Dwudziestu przynajmniej. O drugiej było cholernie miło, a piętnaście minut później koszmarnie. Większości przygód nie mógłbym opisać. Są to bowiem obrazy zbyt mocne żeby emitować je za dnia pełnego pruderii, praw, konwenansów, szuflad i etykiet. Mogę wam powiedzieć, że ostatnio często wędruję po wielkich lasach, igram z krwiożerczymi wilkami i staram się okiełznać wspaniałe dzikie konie. Strasznie fajnie, czyż nie?