Przechodzi seksownie przez miasto w rytm frywolnej muzyki wydobywającej się ze słuchawek swojego telefonu. Pewne swojej atrakcyjności rzuca zalotne spojrzenia by upewnić się jeszcze bardziej, nakarmić głodne ego i z satysfakcją odwrócić wzrok. Nie na darmo odgrywa codziennie przed lustrem tyle ról, przybiera całe gamy ponętnych min, poz, gestów- od pełnych hipokryzji słodkich, delikatnych i cnotliwych, przez nieosiągalne, po te najbardziej perfidne, pełne szelmowskiego kuszenia. Ze zmysłową wirtuozerią gra na przechodniach jak na pianinie. Zniewala w sposób, w jaki piękna dłoń posiada klawisze. Na przemian wali w nie zabójczo i muska je zalotnie. Delektowanie trwa aż do momentu tajemniczego ułożenia ust wyrażającego dosyt. Takie jest artystyczne dopełnienie sztuką kokietu, będącej przygotowaniem do pełnego wdzięku romansu, gry na cztery ręce, i seksu, grą z niebosiężną filharmonią...