Poznali się zupełnym przypadkiem. Po prostu-wspólna szkoła. Szczeniacka miłość. Ona była jego pierwszą miłością. I on był jej pierwszą miłością. Świata poza sobą nie widzieli. Kochali się mimo swojego młodego wieku. Byli szczęśliwi, uzupełniali się wzajemnie. Ale coś się zepsuło. Rozstali się przez głupotę. Nie rozmawiali ze sobą. On znalazł sobie dziewczynę, ona chłopaka. Znów byli szczęśliwi, ale ona nigdy nie zapomniała. Wspominała go coraz rzadziej, ale zawsze był w jej pamięci. Co piękne szybko się kończy. Ich związki po ponad roku się rozpadły. On teraz jest sam, ona też jest sama. Coraz częściej o nim myślała. Pomyślała sobie "Co mam do stracenia?" i po długim czasie odezwała się do niego. Okazało się, że on jednak o niej nie zapomniał. Też czasem ją wspomniał, też czasem o niej myślał. Zaczęli się spotykać. Czy to możliwe, że miłość wróciła? A może nigdy nie odeszła? Ale na jakiś czas przestali się spotykać, ona miała w głowie resztki niedoskonałej, niby wiecznej miłości. Bała się zaufać po raz kolejny. Ale już się nie boi. Już wszystko sobie poukładała. Teraz wszystko zależy od szczęścia. Czy to znów będzie najbardziej zakochana w sobie para? Czy znów będą się kochać jak dawniej? Ona by tego chciała, a on? Kto wie... Może da jakiś znak, że jest jeszcze cień nadziei na ich szczęście? Zaproponowała spotkanie, zgodził się. Będzie teraz czekać na jego ruch.
poobserwujesz? :) z góry dziaaa ;*