Płyta na dziś #1

Nirvana "Nevermind"



"Nevermind" ? Plyta która uratowała rocka i zarazem stworzyła nową jego odmianę (grunge) ? Najważniejszy longplay końca XX wieku ? Wszystko się zgadza, to druga debiutancka płyta tria z Seattle i jakże niesamowita. Na co zwracamy uwagę ? Na początku na okładkę, jest to całkowicie kultowa rzecz. Kurt Cobain (gitarzysta i wokalista Nirvany) po obejrzeniu filmu dokumentalnego na temat wodnych sesji zdjęciowych niemowlaków, postanowił że tak będzie wyglądała ich okładka, dolar na haczyku oraz napis z logiem został wklejone komputerowo. Ale dosyć o okładce, "Nevermind" jest uważana za zbyt delikatną brzmieniowo, czyli podczas miksu zostały wygładzone ścieżki. Jednak sam Kurt podczas miksowania powiedział Nie uważam żeby za bardzo wygładził piosenki, raczej naprawdę świetnie oddzielił instrumenty i wokal, głównie za pomocą korektora. I chodź niektórym osobom nie podobalo się brzmienie płyta do dziś sprzedałą się aż w 26 milionach egzemplarzy. Longplay chłopaków z Seattle jest bardzo spójnym dziełem, podczas słuchania nie ma żadnego kawałka, który odbiega od innych. Jednak możemy spokojnie określić tak jakby "pierwszy plan" w którego skład wchodzą "Smells like teen spirit" (piosenka, która promowała ich drugi album oraz ich najsłynniejszy kawałek przez, który są rozpoznawani), "In bloom", "Come as you are",
"Lithium", "Polly" i nie może tutaj zabraknąć "Something in the way". Ta ostatnia piosenka to nie żadna kpina, czysty smutek, coś jak "Tears in heaven" Claptona. Wokalista, który jest twórcą wszystkich tekstów w tym numerze opowiada o wspomnieniach związanych z dzieciństwem i o problemach jakie sprowadził mu rozwód rodziców. Mamy sporo weselszych kawałków, płyta jest jak najbardziej dla większości słuchaczy i swoją sprzedażą prawie górują wśród płyt z lat 90. Kurt Cobain w tamtych czasach był postrzegany jako jedyny z "Nirvany", został ikoną, jak Jimi Hendrix, Jim Morrison czy Jimmi Page.

Ocena : 9/10


Recenzja : Johnny
Korekta : Johnny