Dooobra, dostałam trochę zdjęć z Londynu jeszcze, więc pododaję trochę ;3
Ale tylko kilka, bo niezbyt dużo z nich jest wartych uwagi XD
Także na początek foto z katedry, woooaaah.
Zaczęły się ferie, ja oczywiście już na samym początku musiałam zachorować, no ale cóż...
Jest fajnie, tak, lubię ostatnie miesiące mojego życia.
Może nie ma jakiegoś szału, zalatuje nudą i nie dzieje się nic szczególnego, ale dobrze jest ;3
Koncert jeden i flashmob mnie ominęły, ale zaraz Jelonek <3 Będzie pięknie ;D
mniam, mniam odpocznę sobie od szmat, koni i łysych pał ;)
Nie ma żadnego wyjazdu, więc albo będę gniła w domu i prowadziła tryb życia nabijacza lub będę wędrować całymi dniami - a to Park Wodny, a tu forty z niewiadomokim (;>), rynek klasycznie albo coś ;D
Preferuję to drugie, ale jak mi wyjdzie to zobaczymy...
Może uda mi się w końcu kilka zapomnianych osobistości ujrzeć ;D Mam nadzieję ;)
Swoją drogą to smutne, że nigdyś bliskie ci osoby, bez których nie wyobrażałeś sobie życia, zwykłej codzienności, nagle znikają, bez śladu. Nie ma już kontaktu, jedynie jakieś 'cześć' raz na czas i nic poza tym. Jakby się nigdy nie znali... A zdarza się to tak często. Niestety. Gdy wspólnie przegadane godziny, spotkania, głupie rozkiny i wszechobecny śmiech zamienia się w puste spojrzenie. I nic.
dzień z The Prodigy ;3