japierdole ile razy jeszcze napisze notke w tym stylu...
nie chce
chcialabym stabilizacji
normalnego zycia dla siebie i mojego jedynego szczescia...
jak to jest , ze zawsze jest pod gorke?!
im czlowiek da wiecej milosci z siebie tym bardziej potem boli, to jaki tego wszystko potem jest sens?!
kochac i nienawidziec w jednym momencie.
a nie chcialam tego dla nas,
pamietam jak napisales pierwszy raz... i motyli w brzuchu z kazda wiadomoscia... tyle miesiecy czekania...
obietnice... nadzieja... wiara ze ludzie potrafia sie zmienic...
5 lat ...
pelnych milosci zlosci , roznych slabosci...
i co te slabosci maja wygrac z naszym uczuciem? naszym zyciem? NASZA RODZINA?
dlaczego czasami musi byc za pozno zeby cos do kogos dotarlo ?
dlaczego musi poplynac tyle niepotrzebnych łez?
po co kurwa to wszystko ?!
chcialam kochac, byc kochana ...
kochalam ...
chcialabym powiedziec ze kocham... i co znowu mam sie przyznawac do slabosci?
bo na to wychodzi ze to milosc jest slaboscia przez ktora potem dostajemy po dupie....
Niewiele rzeczy tak bardzo oszukuje jak wspomnienia.
a ja mam wrazenie i zyje od 2 lat tylko tym...
naszymi wspomnieniamii
pamietasz jak Adam kopnal pierwszy raz?
trzymales glowe przy moim brzuszku...
nie potrzebowalam niczego wiecej.
chcialabym zapomniec... tylko to jest nie mozliwe.
Nie tutaj , nie w takiej sytuacji....
albo zeby chociaz nie bolalo ...
a wiem ze bedzie do konca usranych moich dni
to mnie kurwa pokaralo za bezwarunkowa milosc .. taka mimo wszystko
http://www.youtube.com/watch?v=Woroa5rwHNw