Wiatr był szaleńczy i porywczy, uważał, że on rządzi całą ziemią, a słońce nic nie robi i jest słabe. Powiedział więc do słońca: Aby udowodnić ci moją siłę ukorzę przed sobą człowieka. Tego, który teraz idzie po polu. Ma na sobie płaszcz - zerwę go z niego, na symbol mojej potęgi. Słońce się zgodziło. Wiatr zaczął dmuchać, przywiał burzowe chmury. Wiało strasznie, deszcz padał gęsto. Człowiek, jednak nie dał sobie zerwać płaszcza, przyciskał go tym mocniej, im mocniej wiał wiatr. Ten w końcu ustąpił i oddał pole słońcu. Pogoda się uspokoiła, przestało padać. Słońce zaczęło świecić. Mężczyzna wyciągnął się pod drzewem i ściągnął płaszcz.