zostaliśmy sami, ale to akurat wyjdzie nam na dobre.
staram się jakoś trzymać, choć zdecydowanie za często mam momenty, gdy czuję się jak gówno. w dodatku takie rozdeptane.
...wybaczcie mi to porównanie.
już tylko On daje mi siłę do wstania kolejnego dnia z łóżka. i nie, ja nie śpię. od poniedziałku cierpię na bezsenność. kompletny brak snu. brak snu i nawał myśli. a to mieszanka zbyt wybuchowa, nawet jak na mnie. a wybucham średnio 2658459885 razy w ciągu doby. i nie, ja nie płaczę. czuję tylko przeraźliwą bezsilność i rozpacz, bo znowu wywróciłam swoje życie do góry nogami i znowu nie mam pojęcia, jak je pozbierać i co z nim dalej zrobić. letniowczesnojesienne komplikowanie sobie życia chyba weszło mi w nawyk - to już drugie. aż strach pomyśleć, co przyniesie lato i jesień 2013...
póki co ustanowiłam sierpień miesiącem z koniem, bo tylko przy Nim wyłączam myślenie o wszystkich moich problemach.
i tego się trzymajmy.
a moja jedyna radość w tej chwili to świadomość tego, że Młody na nowym wędzidle chodzi o taaaaaak! wspaniale, nowe ogłowie mamy dobrze dopasowane, a następnym razem dołączymy do niego skórzane wodze i meksykana. ostatnie pieniądze wydane na konia to chyba objaw depresji maniakalnej, ale... podoba mi się ten objaw!