Ehhh... po raz kolejny muszę ogłaszać coś w stylu powrótu, chęci przypomnienia o sobie czy czegoś podobnego, taki mały defekt - moja systematyczność. Jakoś mi uciekła wena, aparat się zepsuł iiii... ogólnie rzecz biorąc poza tymi naciąganymi wymówkami nie mam nic na usprawiedliwienie moich niecnych występków objawiająch się przestojami w prowadzeniu tego czegoś, co właśnie macie okazję czytać. ;)
Szkoda tylko, że notka ta jest pisana nie przez wyluzowanego Mumina, czującego powiew wakacyjnej marzycielskiej wolności, a przez Szymona, który uczęszcza właśnie do klasy maturalnej... Szymona muszącego wziąć się do pracy tak, aby dalsza jego przyszłość edukacyjna szła jak najlepszą drogą, ble ble ble, dosyć się tego nasłucham dookoła, więc chociaż raz to ja wypowiem te słowa. :P Wiem, że wszyscy przemawiąjący do mnie w ten sposób mają cholerną rację... Staram się więc stosować do ich złotych rad, ale od siebie dodaję, mimo wszystko, trochę własnej, ulepszonej przez Anię, Jamala, Myslovitz czy OSTRego rzeczywistości, może do maja przyszłego roku uda mi się znaleźć złoty środek, dlaczegóż by nie? :)
PS. Zdjęcie z rozmarzonego Mielna, miłych wspomnień nigdy za wiele...