Gdzie nas witał świt, czym nas witał świt? Kurzem dworców i nawoływaniem kierowców autobusów, pospiesznie wypitym piwem - pamiętam to. Pamiętam to wszystkimi zmysłami. Dzisiaj szumi tu inny wiatr, a słońce ponoć to samo - wcale w to nie wierzę. Tak samo jak w gładkie ściany domów jednorodzinnych czy nieufne spojrzenia ludzi. Polar powoli traci zapach, ale nadal wciskam w niego twarz, gdy kładę się spać. Szukam. A na niebie jest tak mało gwiazd! Poranki. Nie muszę się już wyczołgiwać, żeby zapalić papierosa, nie jest mi też zimno. Jest wygodnie, ale co z tego? Mówię sobie: cofnęłabym czas. Nie - przewinęła. Przewijała. Tutaj człowieka własny umysł może zamęczyć na śmierć. Sny nie są już ciężkie i wonne. A były! Jak męcząca wędrówka i kojący odpoczynek. Były!
Czym wita mnie świt tutaj?