Żyjemy.
Cały zeszły tydzień wczasowaliśmy sobie rodzinnie bo mój mąż miał tydzień urlopu <3.
Wiele się przez ostatnie miesiące wydarzyło.
Sytuacje te ranią tak dotkliwie że nie jestem w stanie napisać czego kolwiek w tym temacie.
Czas nie leczy ran, on przyzwyczaja do bólu bo takich ran, tej ogromnej pustki nie da się wyleczyć...
Moje drogie, nie wiem czy jeszcze kiedyś się tu pojawie. Wszystko zależy od tego czy po prostu będę miała czy nie będę miała ochoty dodać tu wpis. Możliwe żę to moja ostatnia notatka, a możliwe żę będzie ich jeszcze mnóstwo, możę jutro a może za rok. Nie określę się nie potrafię. Nie mam chęci ani sił prowadzić tego bloga. Ale bardzo lubię do was wszystkich zaglądać i coś mnie powstrzymuje przed kateorycznym zamknięciem go.
Zdjęcie na jezioraku, rano po śniadaniu, jeszcze mgła do końca nie opadła, na wyspie Łąkowej bądź Krowiej (jak kto woli) .
Pozdrawiamy serdecznie!