Dzięki, Dziewuszki, za wsparcie wczorajsze, zrobiłam niestety tylko 40 brzuszków przed snem, co niewiele pewnie da przy tym tłuszczu, który się zdążył zebrać przez całą zimę... nie mogłam pójść spać tak zupełnie bez niczego.
Dziś te cholerne święta. W domu mi się trochę polepszyło, przez co atmosfera ciut przyjemniejsza.
Śniadanie, czyli chyba najniebezpieczniejsza część dnia za mną. Nie powiem, zjadłam mniej, niż przypuszczałam, ale chyba bardziej chdzi tu o JAKOŚĆ, a nie ilość. No więc [uzupełniam na bieżąco]:
śniadanie:
drugie śniadanie:
obiad:
Teraz popijam rumianek, co by mi się rzekomo lepiej strawiło to wszystko. Obok stoi koszyczek, który jakiś cudem pojawił się w nocy przy moim łóżku, a w środku takie cuda, jak: wielka czekolada z orzechami, rafaello, tofifee i moje ulubione pastylki mięta w czekoladzie.
Ale nie ma mowy - nic nie tknę. :)
Swoją drogą... mam ochotę zwymiotować wszystko to, co zjadłam już do tej pory.
Dziś na pewno poćwiczę. Na pewno. Na pewno. Obiecuję.
do napisania wieczorem, wrzucę bilans, jeśli będzie wart wrzucania -.-
_____________________________________________________________
nie jem po 18; nie jem słodyczy; jem mniejsze porcje; jem mniej, ale częściej
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100