Zasnął. Na zawsze. Tyle lat się nie widzieliśmy, ale o takim koniu się nie zapomina. Był tak wyjątkowy, że codziennie o Nim myślałam, byłam szczęśliwa że na ostatnie lata życia znalazł kochający dom i opiekę na którą zasługiwał zawsze.
Zapamiętam Go jako niepozornego małego siwego konika z bagażem lat i doświadczeń w kontaktach z ludźmi, raczej obojętnych na Jego byt, a mimo tego był bardzo wdzięczny za każdą wyciągnietą do Niego chociaż najmniejszą pomocną dłoń. Był z tych koni, który nigdy nie okazywał agresji, wiedział, że z człowiekiem nie wygra bo ten włada takimi agresorami jak bat, ostrogi czy munsztuk, które w nieodpowiedzialnch rękach stawały się narzędziami tortur. Miał w sobie ogrom miłości i serca, które dawał za każdym razem i mimo sędziwego wieku nie ustępował młodziakom na krok i biegał ile fabryka dała.
Ostatnie lata spędził pracując z niepełnosprawnymi dzieciakami, dając im szczęście i nadzieję na lepsze jutro. Kilka dni temu, wszyscy którzy Go znali przepłakali godziny na wieść o tym że odszedł.
Wszystkim wydawało się że będzie żył wiecznie, i tak będzie. Będzie żył w naszych sercach na zawsze, pamięć o Nim pomaga nam być lepszymi jeźdźcami, koniarzami a przede wszystkim lepszymi ludźmi.