Nad "morskim okiem".

Od środy (8.06) - do piątku (10.06) mieli my wycieczkę klasową w tatry, do Wieliczki i do Krakowa.
   Pierwszy dzień to była w zasadzie sama kopalnia soli w Wieliczce, plus podróż z Jeleniej Góry do Wieliczki właśnie, a potem z Wieliczki do Zakopanego, na Bachledzki Wierch gdzie był nasz ośrodek wypoczynkowy.
Sama podróż - spoko, wspólnie z kolegą Kamilem i Bartłomiejem chlaliśmy od rana, Jacka, wódę Martini i inne specjały, Stawaliśmy prawie na każdej stacji, więc nie było problemów z iściem za potrzebą. XD
Wieliczka - OMGS, ten kompleks robi dość potężne wrażenie, nie ogarniam tego, jak już w średniowieczu drążono takie tunele i gigantyczne hale... Potem to już tylko podróż na podhale. Ok 20 byliśmy już w ośrodku, gdzie zjedliśmy obiadokolację i dostaliśmy cynk o pobliskim sklepie, który zamierzają zamknąć w ciągu najbliższych 20 minut. Biegem zbiegali my z tego Bachledzkiego Wierchu, tylko po to by tuż po 21 wchodzić pod niego z powrotem, z bananami na ryjach, oraz z siatkami pełnymi "specjałów".
Drugi dzień, to w zasadzie tylko wycieczka na "Morskie Oko" która w zasadzie średnio się udała. Taki tam 20 kilometrowy spacerek w strugach deszczu, kocham to. Mieliśmy zwiedzić też krupówki w Zakopanem, no ale niestety, pogoda skutecznie nam w tym przeszkodziła. No ale za to w ośrodku nie próżnowaliśmy! Trochę gry w bilard, no a potem libacja, z udziałem naszej Pani wychowawczyni, i szkolnej świetliczanki. :D
Trzeci dzień to już Kraków, choć wydawało mi się że tam będzie najgorzej, to w sumie nie było tak źle. Katedra i krypta Wawelska ( Któżby się nie skusił na zimnego Lecha. ) no a potem miasto, park przy franciszkańskiej, bujka żuli o tanie wino, mac donald, no i oczywiście doborowe towarzystwo.
Powrót do domu też był kozacki, ze śmiechu nie mogłem zasnąć w nocy, tak mnie żebra bolały... X)

Wycieczka zdecydowanie na +.

Na tym ewencie, muzycznie królowało u mnie Negura Bunget. zwłaszcza:
Norilor, Tesural De Lumini.