photoblog.pl
Załóż konto

imperfecti cogitant collectio 

Doskonale?!?!?!

Pierwsze dni spędzone w moim ukochanym Wrocławiu były dla mnie naprawdę trudne... 

Pomimo tego, iż marzyłem o tym, by tu zamieszkać, na końcu swych napiętych łydek czułem samotność, samodzielność, bezbronność, ekscytację, niepokój, zapach podniecenia, odór przerażenia. Każdy dzień był dla mnie zupełnie nowy, inny, nie standardowy. To do czego przywykł mój wzrok zmieniło się w zupełności. To już nie było miasto okiem podróżnika, wczaowicza, turysty z mapą na najbardziej znane i warte obejrzenia zakątki. Mapa otworzyła się szerzej, czekając na stąpanie mych stóp, zupełnie nieśmiałych i pełnych lęku.

 

Wschód? Zachód? Północ? Południe?

 

Ach... jeszcze raz.

 

Pierwszy tydzień spędziłem u znajomych, którzy dali mi się we znaki. Ludzie, których wydawało mi się, iż znam ich dobrze, ukazali swoje prawdziwe oblicze. Nie ukrywam smutku i żalu, jaki zagościł w mojej duszy. Moim jedynym marzeniem było po prostu zabrać swój majątek z tego mieszkania, wyjść i już więcej tam nie wrócić. I tak właśnie się stało dnia pierwszego sierpniowego po południa. Przemierzyłem szlak w stronę mojego mieszkania, w którym do obecnej chwili dzielę swe rozterki wśród czterech ścian. W międzyczasie rozpracowałem trzy zadania specjalne zwane rozmową o pracę. Mówią, że pierwsze wrażenie jest najważniejsze i tu była pierwsza moja porażka życia. Moje chęci i zaangażowanie zostały doszczętnie zburzone przez ludzki zasób zwany "human resources". Wracałem zażenowany swoim występkiem, po czym usłyszałem dźwięk dzwonka mojego nadgryzionego jabłka, na wyświetlaczu nieznany mi numer. Myślę - co mi tam, odbiorę i aj waj! Kolejna rozmowa czekała mnie następnego dnia, lecz stwierdziłem, że nie będę się wielce zadręczać i przepełniać wszech ogarniającym stresem. Spędziłem wieczór z kumplem, sącząc moją beznadziejność wokół alkoholu. Sen przyszedł dość szybko, a za nim pobudka i rozmowa kwalifikacyjna. Ku mojemu zaskoczeniu, wszystko powiodło się wbrew moim uprzedzeniom i zniechęceniu.

 

Ma Pan ten kontrakt - witamy na pokładzie!

 

I tak dzień za dniem mija wśród ksiązek, dźwięku moich 5 sekund, słuchając narzekań klientów, którzy mają problem z sobą samym. Moim ukojeniem jest mój dział muzyczny, do którego nikt  nie ma prawa wstępu! Pierwsze pochwały, sukcesy, znajomości, wyznania, wzajemne wsparcie koleżeństwa z pracy. Mijają niecałe 3 miesiące mojej pracy i spotykam się z propozycją awansu. Zapytaj, czy myślałem, że przyjdzie taki dzień? A cholera wie!

 

Człowiek samą pracą nie żyje, przecież ludzi też trzeba poznawać dookoła, a także myśleć
o swoim życiu prywatnym, uczuciowym. Zrodziły się nowe znajomości, kształtują przyjaźnie
i pojawiło się coś najważniejszego...

 

...MIŁOŚĆ !

 

Dodane 10 LISTOPADA 2018
95
Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika mrlawyer.