Jako postać w której stopiły sie mocno rozgrzane pozytywistyczne jak i romantyczne racje balansuję. Panoramowane zachowania nie mają zielonego pojęcia po której stronie stanąć, toteż zawsze wybiorą środek. A wszelkie półśrodki, czy kompromisy, czy poprostu monofonia to przejebana sprawa, nie mówiąc o przestrzeni, której stanowczo nie idzie stworzyć bez dwóch kanałów.
Zupełnie bez autonomii i swoich trzech groszy w słowie, które zawsze byłem skłonny wtrącać, przyjmuje teorię mechanizmu wielkiego eksperymentu socjologicznego. Wiem tyle ino, że koty egzystują, a ja stałem się kocim bosem hedonistą jak Wilson.
A to że świat się kończy, bo Piotr aka Kosa z Bronxu proponuje mi MLM to już wiadomo.
Hordy gimbusów, urojone miłości, pieprzone panienki które gadały ze mną chyba tylko dwa razy w życiu, a ich mózgi to teraz owocowy szejk i rzyganina tęczą. Panny Pokorne nie potrafiące wywrzeć wniosków ze SWOJEGO życia, ich setery irlandzkie i kochasie karczmiarki podróżnicy autostopem do Rzymu. Wasze życie to świadomy sen? A wiecie co się tu kroi? Wy wszyscy stwórzcie troficzny łańcuch i wpierdolcie się. Każdy każdego po kolei. Jeden po drugim. Kawałek po kawałku. Slangi slangami. Wasze mózgi to jeden wielki slang, a pieprzone mysli to utarte slogany.
Jak pięknie jest być nieświadomym konsekwencji wyboru, a być w pełni świadomym jego SŁUSZNOŚCI.
muho?