photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 21 LIPCA 2009

Głębiny.

Dnia  Siedemnastego  - pochmurna noc - 21 lipca Roku 2009

Pan Dalloway stwierdził, że "Nie powinno się pozostawiać luster wiszących w pokojach".


Tamtego wieczoru wszystko wydawałoby się być na porządku codziennym. Zegar dostojnie tykał wprawiajać w drganie cząsteczki powietrza roznoszące dźwięk po całym pomieszczeniu, potęgując atmosferę niezmąconego spokoju, będącego w końcu jakąs oazą w moim życiu. Intymność wzrasta z każdym oddechem - który oddaje światu w długu czy kredycie jaki zaciągam z każdą chwilą istnienia - wieczne pożyczanie i ponowne dawanie jak metafizyczne ruchy wahadła powoli zaczynają mnie hipnotyzować, pozwalając moim myślom wpadać w trans.
To jak wycieczki za lustro. Byłeś kiedyś za zwierciadłem? - pyta zawsze Pani Bonham, która żartobliwie klepie mnie po moim ramieniu (a ja sprawdzam gorączkowo czy nie zostawiła nań śladów jej pulchnych palców).
Pociągam jeden sznurek - jeden oddech i jestem gotowy by zrobić kolejny krok. Drugi sznurek - drugi oddech i krok. I kolejny. Spadające sznurki falują w powietrzu przypominając latawce, puszczane przez dzieci w parku niedaleko sklepu z kwiatami.
Stąpam powoli, nie spiesząc się nadto z powodu niechęci - niechęci doświadczenia zguby czy czegoś podobnego.
Stoję. Stoję naprzeciw wpatrzony w przejrzystą taflę, gładką jak alabastrowie, czyste dziewicze lica i delikatne dłonie pzypominające struny harfy o delikatnym brzmieniu; klarowną jak łza rzecznej nimfy śpiewajacą hymny pochwalne ku czczi natury; a przede wszystkim -  nieskazitelną i nienaruszoną czasem -  ukazującą mój pełny wizerunek.
Wyciągam dłoń chcąc dotknąc swojego odbicia i doświadczyć przyjemności patrzenia w oczy drugiej osobie, która przecież we wszystkim jest  identyczna jak ja.
Osoba w lustrze obserwuje mnie wzrokiem pełnym tajemniczości zesplatanego z nutką grozy. Wypowiada słowa ciszy, której słodkie dźwięki sprawiają, że moje uszy smagane poezją nabierają jakby innego kształtu. Postać śpiewa oddechem aromatu, przez który szepcze mi to co dobre i to co należy jeszcze poprawić - jest jak dobry nauczyciel, który wskaże drogę, (chodź często za nim nie przepadam, gdyż wodzi mnie pokusą tego co zgoła chyli ku upadkowi).
Kłebiące się chmurne myśli w głowie nakazują mi dotknąc lustra ponownie. Moja dłoń przeszywa powietrze delikatnie je muskając (czuję jego opór przemykający się gdzieś tam pomiędzy moimi palcami).
W końcu dotykam tej mistycznej bramy, tej granicy pomiędzy dwoma światami - tej antagonistycznej granicy snu.
Spostrzegam jednak, że nie potrafię połączyć się z Odbiciem. Dzieli nas jakaś niewidzialna, niematerialna ściana uniemozliwiająca kontakt. Dziwne uczucie przeszywa na wskroś całe ciało dreszczem tańczącym na skórze gęsiej skórki.
Dlatego nie powinno się pozostawiać luster wiszących w pokojach. Kuszą one towarzystwem i chęcią przejścia chodź na chwilę gdzieś indziej, a ponad to często wodzą moim tabu po obszarach myślowych mojego mózgu i ukazują rzeczy zgoła nieprawdziwe, inne i tak nierzeczywiste, że sam zaczynam w nie wierzyć.

Pamiętam.

Głębiny... - zaśpiewał kiedy staw nad którym rozpościerało się niebo - zupełnie jak czapla czarna polująca na jakieś wodne żyjątka w upalny dzień.
Głębiny. Spojrzenie w nie pozwala obnażyć samego siebie, zespolić swoje myśli ze stawem i odtąd na zawsze pozwolić, by stał się przechowalnią naszych sekretów.