Chodziłam wściekła, rozczarowana, zawiedziona całe przedpołudnie, a on wpakował mnie do samochodu i wywiózł na wycieczkę do Sandomierza (chociaż nie zna "moich", okolicznych terenów to pojechaliśmy). I pomimo parszywej pogody, temperatury niemal minusowej oraz innych niedogodności - było świetnie.
Tego potrzebowałam. Optymisty.
Nawet jak mam go przy sobie tylko przez poniedziałek, wtorek, środę. :)