Witam.

Dziś chyba nieco poważniej niż zwykle. 

Piekny październikowy dzień, 12 godzin w robocie tylko dwie bułki, kawa i fajki cały dzień. Czujecie że coś sie dzieje, coś Wam zaczyna dolegać, ale że macie poniekąd w dupie swoje zdrowie to sie tym nie przejmujecie. Wracacie do domu, znów pijecie kawe, stwierdzacie że w końcu jest troche ciemno i można sie przejechać i sprawdzić czy nie jest sie aż taką ciotą i poprawnie założyliście żarówki do samochodu. Jedziecie i bum. Nie, nie walicie w drzewo, auto. Tak zwyczajnie w świecie serce sie przypomniało że jeszcze jest w klatce piersiowej. Silne ściskanie, kłócie w klatce piersiowej. Jedziecie do szpitala, tam robią wam ekg sprawdzają ciśnienie, tak troche wysokie. Diagnoza nerwy, zbyt dużo kofeiny, papieroski (przecież wcale dużo nie pale, dobra pale w chuj.) mało snu , ale lepiej bedzie udać sie do kardiologa. I oczywiście wiecej odpoczynku mam mieć, mniej sie denerwować i najlepiej nie pić kawy chyba że bardzo słabą no i odstawić papieroski. Nie jest łatwo odstawić nikotyne, zwłaszcza teraz gdy duża paczka nie wystarcza Ci nadzień. Mam za dużo problemów, zbyt wiele nerwów. Przestałem na prawde dbać o siebie, czuje sie jak taki wrak człowieka. Czy czegoś sie nauczyłem? Może. Może czas w końcu wziąć sie za siebie, prowadzić jakiś niby zdrowy tryb życia? Bo ta dzisiejsza sytuacja mogła sie różnie skończyć, co gdybym stracił przytomność pod czas jazdy i przeze mnie ktoś by mógł zginąć? Potrzebuje odpoczynku, ale potrzebuje też chodzić do tej roboty. Potrzebuje... Taka rada, dbajcie o siebie i nie doprowadzajcie do takich sytuacji jak ta moja z przed 2 godzin. Ja póki co musze sobie dać jakoś rade, bo jak nie ja to kto? 

https://www.youtube.com/watch?v=jEf6-ArKw4w  zajarałaś mnie tą piosenką. 

Vale.