I czuję się dzisiaj cholernie samotna, jakbym przeżywała swoje losy zupełnie sama. Pomimo istnienia tych, na których mi zależy i którym zależy na mnie, mam wrażenie, że moja egzystencja jest zupełnie odrębna, inna, odosobniona.
Jakby nawet Bóg już o mnie zapomniał.
Nie lubię takich dni.
Nie chce mi się żyć, nie chce mi się nic robić, zawalam wszystko, czego się dotknę. I zasypiam na stojąco.
Ciemno, zimno i chujowo.
I już samą mnie wkurwia, że nie mam siły na nic innego, niż na wkurwianie się.
Koniec kropka.
Ah, bezsens.
:(( !!!