- Jestem zmęczona. - Rudowłosa skłoniła głowę przed sinoborskim kniaziem, lecz słowa były tak ciche, że ledwie dawały się wyczytać z ruchu jej ust. - Wybaczcie.
W wyciągniętych ramionach wciąż trzymała żmijową harfę, znak Org Ondrelssena od Lodu. Powoli, jak gdyby poruszała się po omacku, obróciła się ku kapłance.
- Sądziłam, że przypłynęłam na Przychytrze, aby przekonać się, co jest prawdą - powiedziała, nie dbając zupełnie o wojowników, którzy przysłuchiwali się jej ze zdumieniem w twarzach. - Aby się przekonać, czy jestem prawdziwa. I czym jestem naprawdę. Ale pomyliłam się, czyż nie? Bo nie ma dowodu prawdy i nigdy nie będzie. Są tylko kolejne sny, które opadają z nas jak płatki róży. A ten już dobiega końca. I być może przybyłam tu jedynie po to, aby przekazać ci podarunek. Harfę wykutą w ogniach Kii Krindara.
Ponad stołami przebiegł cichy szmer. Suchywilk poruszył się niespokojnie, ale córka powstrzymała go krótkim gestem.
- Przyjmij ją z mojej własnej woli - dodała cicho. Jej oczy wydawały się zupełnie białe. - Jako dar. Bo nie zdołałabyś mi jej odebrać. Nie sądzę by wystarczyła cała woda ze źródła Ilv. A teraz chcę spać - dokończyła, odwracając się ku niebieskookiej niewiastce. - Pomóz mi ułożyć się do snu.
Wiedźma powoli podeszła do niej, ujęła pod łokieć. Zupełnie jakby prowadziła ślepca.
Szarka zachwiała się i wsparła na niej całym ciałem. Kiedy szły przez dziedziniec, ruchy Iskry były niezdarne i pozbawione wdzięku.
Ale przewróciła się dopiero za kręgiem pochodni, za pękniętym łukiem bramy kaplicy Kii Krindara.
Anna Brzezińska,' Letni Deszcz. Kielich'
________________________________________________________________________________________________________________________
Moja wena umarła. Jednak powyższy fragment książki p. Brzezińskiej jest idealny na dzień dzisiejszy.
The Melvins: A History of Bad Men