Zdraszny zapindol mam ostatnio. Praca na dwa etaty wykańcza do tego stopnia, że mam czasem ochotę to wszystko pindolnąć. Jednak wszystko idzie do przodu, jest coraz lepiej, a niedawno czarna przyszłość, zaczyna powoli się rozjaśniać. Choć problemów nie ubyło, a wręcz przeciwnie to w końcu znalazły się ich rozwiązania.
Zaczynam oddychać pełną piersią, wyszedłem z dołka i jakoś tak ogólnie lepiej jest. Bycie wolnym ma swoje ogromne zalety. Sam sobie sterem, żeglarzem i okrętem. W zasadzie chwilowo odpowiadam mi ten stan, bo mogę się skupić na prowadzonych przedsięwzięciach.
Także choć brakuje mi teraz tylko jednego do szczęścia to stan ten określam na przejściowy, ale i w obecnej sytuacji optymalny.
Jedno co mi ni pasuje to to, że wciąż kładę się w pustym łóżku
PS: Nie chciało mi się golić