więdnie mi świat, jak ludzie w nim, byli, uwiędli
jak zaćmienie słońca, jak śmiech zatrzymany w krtani,
chciałabym zmienić coś, odwrócić bieg oddechów, cofnąć się do momentu,
w którym zrobiłam coś złego, albo w ktorym coś złego zrobiono mi,
żeby tych noży pod żebrami nie czuć, tego uczucia w mózgu.
bo to co się stało,
panoszy się jak glejak, umiera powoli mi czucie,
spowalnia mi puls, krzyk mi cichnie.
wargi mi bieleją
płacz się kończy
rzeka wezbrała
jednak nurt mnie nie porwał