Nie było mnie. Mam okropnego doła. Co raz to jestem zła - jem. Smutna - nie jem. Wszystko się w życiu jebie, jedno po drugim - jak domino. Wszystko!
Ale od jutra się biorę za siebie. I do końca maja obicuję sobie - 48kg. Z 54. Trzymajcie kciuki, ja trzymam za Was, bo wiem co to za ból nie móc na siebie patrzeć. Niedługo dam Wam swoje zdjęcia brzucha, może.
Trzymajcie się :)