____________________________________________________________
Czasem przychodzi taki dzień, kiedy wszystkie dotąd skrywane emocje bezczelnie wyłażą na światło dzienne i nie jesteśmy w stanie ich powstrzymać. I jak na złość, cała reszta dookoła momentalnie zmienia się w igły/noże/widły i uderza w nas, zadając dodatkowy ból. Wyobrażam sobie, że wygląda to jak walka dwóch gladiatorów. Chwila nieuwagi i już krew się leje, lecą kolejne ciosy, a my nie wiemy już z której strony się bronić żeby stanąć spowrotem na nogi.
Najgorzej, gdy jeden gladiator jest słabszy od drugiego i różni się posturą, umiejętnościami, rodzajem broni, czy tarczą. Wtedy ma trudniej. I nic, tylko szukać dobrego mentora, który nauczy sztuki walki.
Ps. Zdjęcie stare jak świat. Tęsknię za tamtymi czasami. Poniekąd.