Drodzy czytelnicy! Przyznaję, że z dzisiejszym dniem straciłam wiarę w społeczeństwo ludzkie. Dokładnie w męską część, przykro mi, Panowie. Bo czy naprawdę nie potraficie zacząć rozmowy jakoś normalnie?! Ale dobra, od początku...
Byłam z przyjaciółką dzisiaj w jednym większym mieście. Nieistotna jest nazwa tego miejsca, przyjaciółkę będę nazywała J. Szłyśmy chodnikiem kilka kroków za dwoma chłopakami. O ile można tak ich nazwać, podobno mieli około 30 lat. Odwracali się, uśmiechali, patrzyli spod tych swoich przeciwsłonecznych okularów. Okej, na początku nic strasznego, można zaczynać znajomość na różne sposoby, a ten jeszcze jestem w stanie zrozumieć. Po chwili jednak czar pryska, a jeden z nich zaczyna rozmowę słowami (dokładnie takimi, jakie cytuję): "Co ja bym dziewczyny z wami robił (rozkłada ręce).. A co wy byście robiły ze mną.. ". Przykre, ale tak właśnie było. Następnie opowiadał coś o nowych kombinacjach, wygodnych łóżkach i o tym, że mając faceta, pod jego nieobecność można się przecież przespać z innym. Jeden od razu "zajął" mnie, drugi zaczął rozmowę z J. Obaj mówili o tym samym, dawali dziwne znaki i rzucali dwuznacznymi tekstami. Patrzyłyśmy z J. po sobie nieco zdezorientowane, bo mimo iż nie jesteśmy już na tyle młode, żeby TO był nasz temat tabu, to jednak nie kręci nas taki sposób na podryw :)
Więc przepraszam bardzo, ale czy w dzisiejszych czasach każda znajomość sprowadza się wg Was, drodzy Panowie, do jednego?! Czy nie możecie normalnie, jak ludzie, zacząć rozmowy z dziewczynami, które naprawdę potrafią nawiązywać nowe znajomości pod warunkiem, że zachowujecie się w miarę możliwości KULTURALNIE?
I'm disappointed.
Do następnej porażki,
Tillie.