Tak się kiedyś wychodziło na zewnątrz, na dwór jak mówią scyzoryki lub też na pole jak chcą krakusy.
Wiadomo o co chodzi. Słońce za oknem, ciepło, zero kurtek, szlików i czapek. Teraz nawet jak się widzi słońce to jeszcze za zimno na taką stylówę. Ale chciałoby się założyć już tą sukienke ze zdjęcia albo jakąś inną, albo tą co sobie niedawno kupiłam, ehhh i baleriny tudzież jakieś szpilki i sobie iść. No cóż dziś 16 luty... słaba perspektywa na takie szaleństwa w najbliszych dniach a nawet tygodniach. To smutne. Ale cierpliwości sen się ziści, niebawem. A tymczasem cieszę się przynajmniej z tego, że koniec sesji.
I wszystko dobrze, a nawet bardzo.