UŚ vs. Xiada

A tutaj patio w budynku uczelnianym :) Zdjęcia niestety wciąż z telefonu. Na Usiu też mieliśmy patia, ale niestety byly one całe wybetonowane, stało tam kilka ławeczek i co najważniejsze - były wiecznie zamknięte. Tutaj wszędzie masa roślinności :)

Dzisiaj postanowiłyśmy wypróbować tutejsze pralki i przeprać pościel (która waliła chińskim sklepem) i inne większe rzeczy. Dokonałyśmy kilku odkryć. Tutejsze "franie" piorą tylko w zimnej wodzie (oooo tak ;]) i piorą jak chcą. Zaprogramujesz je np. na sporą ilość prania, a one nagle przełączają się na "lekkie pranie". Ponadto nie ma opcji, żeby załadować je w całości :D Jedna z tych, których używałyśmy prawie spaliłaby się, bo nie miała wystarczająco mocy, żeby mieszać nasze pranie. W związku z tym, w trakcie prania łowiłyśmy co poniektóre rzeczy i biegłyśmy do innego akademika szukać wolnej pralki. Okej, pralka znaleziona, jakiś randomowy program rusza. Przebieg: 2 min prania, 10 min płukania i wirowania. Jako że zostało jeszcze czasu (3 RMB ~ 1,80zł - 30 min prania) postanowiłyśmy wrzucić to pranie jeszcze raz. Wyszło w końcu, że popłukała, powirowała i na tym skończyło się pranie ;D Teraz modlimy się, żeby wyschło w tym słoneczku (jest ok. 34 st. C, ale wciąż nieco wilgotno), żebyśmy wieczorem nie musiały pędzić do sklepu kupić nowej, śmierdzącej chińskim sklepem pościeli... :)

Tyle o praniu :)

próbujemy ogarnąć jakiś transport do centrum po tajfunie :)