photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 19 CZERWCA 2012

Spać czy się ekscytować?

Zostało nam tylko kilka tygodni do ślubu. Za każdym razem gdy na chwile siadam żeby odpocząć, zaczynam się zastanawiać czy jest jeszcze coś co mogę załatwić teraz, czy zdąże z tym co zaplanowałam zrobić do ślubu, czy uda mi się uzbierać pieniążki na dodatkowe drobiazgi. Kiedy już zaczynam wpadać w przedślubną panikę, mój leniwy rozum budzi się i przypomina, że przecież nic więcej niż robie, zrobić nie mogę i że z przymusu, i tak dam rade wszystko załatwić, a przede wszystkim, że mam przestać się tak ekscytować, bo zużywam w ten sposób mnóstwo swojej energi na nic, i znowu będe mieć problem z zasypianiem.

I tu rodzi się moje pytanie. Czy nadal powinnam odmawiać sobię tej przyjemności cieszenia się z nadchodzącego wielkimi krokami dnia ślubu, czy raczej przestać się pilnować, zacząć z szaleństwem w oczach wpatrywać się w obrączki i odliczać dni do zmiany mojego nazwiska na nazwisko mojej drugiej połówki?

Od szału radości powstrzymywałam się przez ponad rok. To tak dla pewności, że nie zużyje całego entuzjazmu przed wielkim dniem i że przez organizacyjne szaleństwo, cały pomysł ślubu nie zacznie wychodzić mi uszami. Jestem z siebie dumna, bo udało mi się zachować zimną krew (no może poza paroma wyjątkami), teraz jednak zastanawiam się czy to już nadszedł ten moment, w którym moge dać upust swojej radości. Waham się, bo i baardzo chcę i się boje. Boje się że przestane spać po nocach, że oprócz mojej ekscytacji do drzwi zapuka także stres. I, tak po namyśle, chyba przedewszystkim, boję się, że zacznę ten ślub traktować jak najważniejszy punkt mojego życia, jak mój życiowy cel, jak moją ambicję i że zaraz po, wpadne w depresje bo osiągnęłam wszystko czego chciałam. A przecież nie na tym ta ceremonia polega. Biore ślub nie po to żeby coś w związku się zmieniło, żeby mieć nagle jakieś nadane prawo aby zmieniać drugą osobę, żeby kogoś do siebie na siłę przywiązać albo coś wymusić. Dla imprezy robie to tylko częściowo-HE HE. Ale przede wszystkim, chcę tylko zapieczętować to co już wiem-to ten i żaden inny. To dla mnie tylko potwierdzenie, że oboje czujemy to samo, że dobrze nam ze sobą. Czy warto więc z tego jednego dnia już teraz wyciskać wszystkie soki? Czy może lepiej zostawić sobie całą radość na potem, kiedy nikogo oprócz nas ten dzień nie będzie już obchodzić?

Komentarze

cecylka ^^ Ciesz się, w każdej sekundzie i ani nie próbuj się hamować:) Widzę jak to dziala, bo moja przyjaciółka wychodzi za mąż na początku sierpnia i mimo, że czasem jest (a w zasadzie są - ona i on) trochę zmęczeni przygotowaniami, to wiem, że radości i entuzjazmu im nie braknie. Tobie też nie;)
19/06/2012 23:18:49